serca. Zatrzymała go tedy pani Balzakowa w Villeparisis. Zresztą mieli czas się już oswoić z tem, że Honorjusz nie jest taki jak inni młodzi ludzie i że rodzinie zaszczytu nie przyniesie; niechże już sobie żyje po swojemu. Ale, kiedy nieszczęsny autor Kromwella chciał przedłużyć próbę, żądając od rodziny jeszcze swej głodowej pensyjki — tysiąc pięćset franków rocznie, — aby dalej pracować nad sobą w Paryżu, spotkał się ze stanowczą odmową. Dach nad głową i życie w domu — w Villeparisis — nic więcej.
Siedzi tedy w domu w Villeparisis w beznadziejnej i upokarzającej sytuacji, bez książek, bez spokojnego kąta do pracy, bez atmosfery Paryża, a zato w atmosferze ironji i niedowierzania. Jakże tęskni za swojem poddaszem! Siostry powychodziły za mąż, młodszy brat sprawia same zgryzoty, matka robi się coraz nerwowsza, ojciec coraz bardziej sarkastyczny. Sprzeczki, obrazy, nieporozumienia. W dodatku przyjaciele rodziny szukają mu potajemnie zajęcia, w nadziei że jednak usłucha głosu rozsądku. Biedny chłopak pisze do siostry:
„Zdaje mi się, że pan G... szuka dla mnie pocichu posady: straszny człowiek! Zginąłem, jeśli mnie nakryją tem gasidłem; zo-
Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.