Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/092

Ta strona została uwierzytelniona.

spotkać — Paryż w osobie jego najniebezpieczniejszego ambasadora, Balzaka! W Neufchâtel nastąpiło umówione spotkanie idealnych kochanków. Było to w półtora roku po pierwszem odezwaniu się pani Ewy. Miała czekać na pisarza na promenadzie, z tomem Balzaka w ręku.
Jak odbyło się to pierwsze spotkanie? Są dwie wersje. Jedna, bardzo piękna, to iż pani Hańska, ujrzawszy Balzaka którego znała z portretów, wzruszona upuściła książkę. Wówczas on rzucił się ku niej i wymienili ten podwójny okrzyk: „Ewa! — Honorjusz!“ Druga wersja, mniej poetyczna, to że pani Hańska, widząc zbliżającego się krótkiego i grubego, pretensjonalnie ubranego i dość groteskowo wyglądającego jegomościa, pomyślała sobie w duchu: „Jezus Marja, byle to nie był ten!“ Balzac z powierzchowności swojej daleki był od wcielenia romantycznego ideału. Ale faktem jest, iż niebawem urok jego rozmowy, geniuszu, jego werwa, szczerość, wreszcie własny jego zachwyt, podbiły panią Ewę najzupełniej. Musiał mieć jakiś niezwykły czar, skoro księgarz jego — i to taki, który na nim stracił — pisze we wspomnieniach, że „kiedy czarne, palące, magnetyczne oko Balzaka spoczęło