ciebie wytrwale i niezmiennie?... Czy dlatego żem zachował trochę wesołości?... Czy może dlatego, że wiesz wszystko co się dzieje w mojej biednej egzystencji, w moim biednym mózgu, w mojem biednem sercu, w mojej biednej duszy, zbroisz się w moje zwierzenia, aby robić ze mnie innego mnie, którego łajesz, policzkujesz, upominasz i smagasz dowoli?“
Nic nie zdoła uspokoić pani Ewy. Położenie pani Hańskiej w ówczesnej Wierzchowni, możnaby potrosze porównać z operową panią Butterfly... Balzac pisał jej przezornie i chytrze: „Uważaj za fałszywe wszystko, czego o mnie nie wiesz wprost odemnie“; ale ta wrażliwa i inteligentna kobieta nie mogła nie wyczuwać między wierszami jego listów całego innego życia, w którem ona nie ma udziału. Dodajmy wreszcie i to ostatnie: po śmierci męża, pani Hańska miała być bogatą wdową: czy owa rzekoma wierność nie mogła być i spekulacją ze strony tego literata, tak mało jej znanego, wciąż grzęznącego w obcych jej i wstrętnych kłopotach pieniężnych?
Oto jakie lata trawiła pani Hańska, a spędziła je — z wyjątkiem jednej zimy w Kijowie — w smutnej Wierzchowni.
Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.