zaka w Petersburgu mogłoby fatalnie uprzedzić wysokie sfery przeciw pani Hańskiej i wpłynąć niekorzystnie na wynik procesu. Trzeba czekać, aż ona sama da mu znak, że może przyjechać. Upływa półtora roku; — tak wtedy czas się liczył: dlatego może ludzie tak nawykli wówczas żyć wyobraźnią! Wreszcie, w lipcu r. 1843, Balzac przybywa do Petersburga i bawi tam do sierpnia. Lody stopniały. Znów wszystkie nieporozumienia stajały w tkliwości, te dwa młode serca odniosły zwycięstwo nad latami rozłąki, nad wszystkiem co je dzieliło i zamącało ich harmonję. Wogóle, ilekroć Balzac rozstaje się z Ewą, opuszcza ją w upojeniu, pod wrażeniem jej dobroci, miłości, oddania. Mamy tego świadectwo w tomach jego listów, niedawno zaś poznaliśmy ten urywek z poufnego dziennika[1] pani Hańskiej, kreślony — oczywiście po francusku! — po wyjeździe pisarza z Petersburga:
„Dni i miesiące upłynęły, a ja nic nie pi-
- ↑ Większość dokumentów tyczących pani Hańskiej zawdzięczamy pracom wytrwałego jej obrońcy, a znakomitego balzakisty, Marcela Bouteron. Obecnie (1934), pojawiło się obszerne dzieło p. t.: „Balzac et le monde slave“, pisane przez p. Z. Korwin-Piotrowską, przedstawiające te sprawy z uwzględnieniem dokumentów polskich, wprzód niedostępnych Francuzom.