kradną się, za paszportem siostry i siostrzenicy Balzaka, do Paryża. W tym samym roku jeszcze spotkania w Baden-Baden, w Neapolu, w Rzymie. Każda z tych podróży w towarzystwie ukochanej jest dla Balzaka jednem upojeniem. Wreszcie — wieść pełna radości i niepokoju — przez kilka tygodni żyje Balzac nadzieją zostania ojcem. Przygotowuje się z tej przyczyny wszystko do zawarcia tajnego małżeństwa. Niestety, okazało się, że alarm był zbyteczny.
Surowi biografowie Balzaka znów mają za złe pani Ewie, że te podróże odciągały pisarza od pracy; ależ, w stanie w jakim był wówczas, gdyby nie te chwile szczęścia i wytchnienia, jeszcze wcześniej zapewne padłby ofiarą swego trudu! Jedno tylko można wyczytać z jego listów; mianowicie, jak bardzo drażniły go i krzyżowały jego plany częste zmiany dyspozycyj jakie otrzymywał. To pani Ewa każe mu przyjechać, to zabrania, burząc mu cały rozkład pracy i wypoczynku. Ale tu trzeba zauważyć to, czego ona sama nie mogła powiedzieć swemu kochankowi: że on był dla niej chlubną, ale kompromitującą znajomością; że ona była niewolnicą swojej kasty — tej kasty, którą Balzac cenił nadewszystko; — że miała córkę
Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.