Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/105

Ta strona została przepisana.

dłużej pozostać, tak przez wzgląd na twoje zdrowie, jak i dla nudów i przykrości, na które byłabyś w tem miejscu narażoną. Wspomniałam ci już o tem przedwczoraj, że ten dom nie wydaje mi się zupełnie bezpiecznym. Przeraża mnie twoje najbliższe sąsiedztwo. Nie śmiem wypowiedzieć wszystkiego przed tobą, co myślę o ludziach, dom ten zamieszkujących. Ich fizjonomje, nie podobają mi się wcale. Wyglądają na dezerterów... z kryminału. Dziwię się, że tu nie wpada policja co dni kilka.
Gabryela uczuła dreszcz od głowy aż do stóp.
— Może to jednak nastąpić lada moment — kończyła Solange. — Pomyślże moja droga, w jak fatalnem położeniu mogłabyś się wtedy znaleść. Drżę na samo przypuszczenie, że mogliby cię zabrać pospołu ze złodziejami i z całą szajką zbiegów więziennych.
— Oh! pani napełniasz mnie trwogą śmiertelną! — szepnęła Gabryela.
— Nie powinno cię spotkać to nowe nieszczęście — zaczęła Solange po chwili milczenia. — Musisz znaleść spokój zupełny, którego wymaga koniecznie twój stan. Nie odzyskasz go tylko wtedy, gdy się stąd wyprowadzisz.
— Okazałabym się najniewdzięczniejszą, nie idąc ślepo, za pani tak życzliwemi radami — odpowiedziała Gabryela. — Mów więc, gdzie mi się każesz przenieść? Na nieszczęście, zapłaciłam wczoraj z góry za pół miesiąca i będę zmuszona płacić na nowo gdzieindziej.
— Wiesz dobrze, że kwestja pieniężna nie powinna cię wcale obchodzić. W tej chwili, coś mi strzeliło jednak do głowy... myśl, która wydaje mi się niezrównaną... Wspominałam ci już, że po stracie mego męża, żyję samotna i zdała od zgiełku światowego. Nie jestem bogatą, mam jednak stałą rentę, z której żyję dość wygodnie. Lato spędzam na wsi co roku w Asnières... niedaleko Paryża. Najmuję zawsze ten sam domek w ogrodzie. Stoi on na uboczu, ukryty pomiędzy drzowami, tak, że go prawie nie widać z ulicy. Żyję tam samotna, i nie przyjmuję nikogo; nudzę się kiedy-niekiedy. W takich to chwilach zaczynam szukać około siebie, jakiejś nędzy,