którą mogłabym wspomódz, choć małym datkiem; jakiejś niedoli, którą mogłabym pocieszyć. Z mojemi środkami nader skromnemi, nie mogłabym zdziałać wiele. Ale owa dama bogata i dobroczynna, ma dla mnie sakiewkę otwartą, na każde zawołanie. Oto co ci proponuję, droga Gabryelo: Zamieszkaj ze mną na wsi, w Asnières, w moim małym domku.
— Jakto! pani-byś chciała? — wykrzyknęła Gabryela.
— Pragnę tego bardzo. Będziesz miała osobny pokoik na górze, a ja mój obok. Będziemy razem gotowały, sprzątały i w wolnych chwilach pracowały w ogródku. dotrzymując sobie nawzajem towarzystwa. Ogródek nie wielki wprawdzie, można się jednak przejść po nim i usiąść w cieniu, na ławeczce, z książką, lub jaką robótką. Będzie w nim dużo kwiatów... Lubisz kwiaty, nieprawdaż?
— Nadzwyczaj! Ale nie, nie, to zanadto piękne i urocze dla mnie. Zresztą... zawadzałabym tylko pani...
— Nie tylko mi nie zawadzisz ślicznotko, ale opromienisz i rozweselisz moją pustelnię.
— Ależ pani nie wiesz kim jestem, znasz mnie zaledwie...
— Wiem, żeś bardzo nieszczęśliwa. Czyż potrzebuję wiedzieć więcej, aby ci przyjść w pomoc wszelkimi sposobami? Kim jesteś? Czyż nie widzę, jakie masz wzniosłe i szlachetne popędy, jaką wygórowaną delikatność we wszystkiem? Czyż dusza twoja nie odźwierciedla się w twoim słodkim wzroku? Tak Gabryelo, twoje piękne oczy, są źwierciadłem i wiernem odbiciem czystych myśli. Nie potrzebuję znać cię bliżej, aby cię kochać jak siostrę. Później... kiedyś... jeżeli uczujesz potrzebę tego i uznasz mnie godną twego zaufania, opowiesz mi twoją historję. Powtarzam atoli, że to co widzę, wystarcza mi zupełnie; i wiem na pewno, żem umieściła jak najlepiej, moje szczere do ciebie przywiązanie.
Na bladych ustach Gabryeli, pojawił się uśmiech słodki, gość dawno tam niewidziany.
— I cóż? przyjmujesz moja Ello droga? — nastawała panna Solange.
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/106
Ta strona została przepisana.