Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/108

Ta strona została przepisana.

stko udało przeprowadzić. Wsiadła do pierwszej lepszej doróżki, spotkanej na drodze i kazała się odwieść do domu.
Musiała i ona przysposobić trochę rzeczy niezbędnych w Asnières. gdzie miała zabawić kilka miesięcy. Nie było ani chwili do stracenia, chcąc objąć dom w posiadanie, bodaj na kilka godzin, zanim doń wprowadzi Gabryelę.
Zamykała właśnie kufer, wypakowany pod sam wierzch, gdy pojawił się u niej Blaireau, wyczekujący z największą niecierpliwością wiadomości, o ile postąpiły rokowania z Gabryelą?
— Jutro przeprowadzamy się do Asnières — zawołała radośnie do wchodzącego.
— Wybornie! — Blaireau zatarł ręce, tak samo uszczęśliwiony.
— Widzisz, żem czasu nie straciła, i wskazała ręką na kufer. — Jestem zupełnie spakowaną.
Kiedyż jedziesz do Asnières?
— Jutro rano. Tzeba przecie zapoznać się z domem, i urządzić go cokolwiek, na przyjęcie tej dziewczyny.
— Naturalnie! Dla czegóż nie jedziesz dziś na wieczór?
— Teraz! — wykrzyknęła zdziwiona. — Czyż nie widzisz, że już się ściemnia?...
— Moja kochana — wtrącił żywo Blaireau. — Nie można być nigdy dość ostrożnym. Lepiej stokroć załatwiać w nocy pewne interesa, właśnie dla tego, że ciemno. Odźwierni są ogromnie ciekawi... Czyś uprzedziła twojego o wyjeździe?...
— Nie inaczej... Wymyśliłam sobie jakąś ciotkę w Bordeaux, i zapowiedziałam, że wezwana przez nią, jadę spędzić tam kilka miesięcy.
— Doskonale... pochwalam twój pomysł... Czy ten kufer bardzo ciężki? — bąknął Blaireau, podnosząc go za jeden koniec.
— Naturalnie... Nie może być lekkim, jeżeli spakowałam do niego wszystko, co mi będzie potrzebnem na kilka miesięcy. Wszak nie pokażę się tu wcale...
— Uczyniłaś bardzo przezornie — pochwalił ją Blaireau. — Otóż dla większej ostrożności — mówił dalej —