pracą, bo ona posłuży mi do wykarmienia mego dzieciątka. Będę chodziła, pukała do drzwi, póki czegoś nie znajdę... Jest w Paryżu dużo ludzi obojętnych na cudzą niedolę, a nawet złych i przewrotnych; ale można przecież natrafić na dusze miłosierne. Sama pani jesteś tego najwymowniejszym dowodem. Liczę zatem na pomoc tych dobrych, jak też i na Boską Opatrzność. Ona mnie nie opuści! Jam nie wymagająca a początkowo i moje maleństwo nie będzie wiele potrzebowało.
— Pozwól sobie powiedzieć droga Ello — odezwała się Solange tonem dość uszczypliwym — żeś się nad tem nie dość zastanowiła. Chcesz po prostu wpaść w nędzę po samą szyję.
Uśmiechnęła się słodko Gabrjela.
— Powtarzam, że się nie łudzę bynajmniej, czując całą trudność zadania, którego się podejmuję; ale mam jednocześnie dość odwagi, aby uczynić zadość mojemu obowiązkowi.
— I ja powtarzam wykrzyknęła gniewnie Solange żeś szalona!
— Nie — odrzekła młoda kobieta — jestem tylko.... matką!
Solange zagryzła usta do krwi.
— A więc nadaremnie chcę ci wyperswadować to szaleństwo? — spytała pe chwili.
— Słucham droga pani głosu serca własnego...
— Wyrzekasz się dobrowolnie tego wszystkiego, co chciano uczynić dla twego dziecięcia!
— Nie mogę znieść myśli, żebym się miała z niem rozłączyć. Któż potrafi lepiej dziecko wypielęgnować i wychować od własnej matki. Będę nań patrzała, w miarę, jak będzie rosło i rozwijało się, kochając biedactwo całem sercem! Dla niego nic mi się nie wyda zbyt trudnem. Poświęcę mu moją młodość, przyszłość i szczęście całe.... Dla niego oddałabym i życie bez zawahania się.
— Skoro nabiłaś sobie główkę takiemi myślami, droga Ello, pojmuję, że nie umiesz liczyć się z czekającemi cię bolesnemi zawodami i próbami. Koniec końców, zatrzymujesz dziecko przy sobie; szukając sposobu wyżywienia go i to ma
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/120
Ta strona została przepisana.