Margrabia Edward de Coulange był jeszcze dzieckiem, gdy stracił ojca.
Wychowaniem jego zajęła się matka, kobieta wielkiego serca, zapominająca o sobie, gdy chodziło o syna. Nie wahała się ani na chwilę poświęcić dla nieco swojej młodości i wszelkich przyjemności, do których miała jeszcze prawo po spełnieniu obowiązków matki.
Syn był dla niej wszystkiem; chciała żyć tylko dla niego! Otaczając go staraniami i czerpiąc ciągle z bezdennego skarbca miłości macierzyńskiej, doznawała największego szczęścia dla matki, widząc, że syn korzysta z jej przykładów, rad i upomnień.
Gdy matka przeniosła się do wieczności, Edward de Coulange miał lat dwadzieścia pięć.
Może nieco zawcześnie, młody margrabia znalazł się wszechwładnym panem majątku, wynoszącego wtedy przeszło pięć miljonów.
Obdarzony przez naturę wszystkiemi przymiotami, młody człowiek musiał być wystawiony na różne pokusy. Miał już przyjaciół, wkrótce liczba ich znacznie się zwiększyła. Gdyby był zechciał, pałac de Coulange byłby się zapełnił po brzegi pięknymi paniczami różnego wieku, mniej lub więcej pasożytami awanturniczego usposobienia, którzy byli rzeczywiście, lub udawali jego przyjaciół.
Za młody jeszcze i oszołomiony pierwszem użyciem tej wolności bez granic, nie mógł rozróżnić fałszu od prawdy. Matki jego nie było, ażeby go oświeciła; brakło tego najlepszego i najpewniejszego przewodnika jego lat młodzieńczych.
Nie znając życia zupełnie lub bardzo mało, z wyobraźnią bujną, łatwą do podniecenia, dał się porwać nieznanemu wrogowi.
Opierał się słabo swym najbliższym, którzy przesuwali przed jego oczami obrazy świetlne i błyszczące. Złudzony ich radami, rzucił się bez opamiętania w wir życia paryskiego.
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/13
Ta strona została przepisana.
II.
Małżeństwo paryskie.