Chciała złożyć niemowlę w koszyku z łoziny.
— Takbym pragnęła mieć dziecię przy sobie! — westchnęła Gabryela.
— Nie trzeba się biedaczce sprzeciwiać — rzekła akuszerka cicho do panny Solange, i położyła dziecię obok matki.
— Malec prześpi się teraz ze cztery godziny — zapowiedziała na odchodnem. — Wrócę tu około dziesiątej na wieczór. Skąpię go znowu, przewinę, napoję anyżkiem włoskim z cukrem, a jutro będzie łakomieć ssał aż miło!
Wyszła poleciwszy to i owo pannie Solange. Przez resztę dnia, wspólniczka Blaireau’a, okazywała Gabryeli wielką troskliwość. Gdy nadeszła akuszerka, zastała pacjentkę w stanie nader zadawalającym.
— Nie spała jeszcze — oznajmiła jej panna Solange.
— Bo i nie można pozwalać zaraz na sen — szepnęła akuszerka. — Bądź pani jednak pewną, że prześpi noc snem kamiennym.
Skąpała malca, przewinęła, nakarmiła, układając tym razem w kolebce. Dała wypić i Gabryeli filiżankę dobrego rosołu z kury.
— Oczy się pani kleją — rzekła z uśmiechem. — Będziesz spała całą noc jak zabita.
Rzeczywiście sen morzył biedną, młodziutką matkę. Zapadła noc tymczasem, cicha, ciepła, z niebem lazurowem, zasianem gwiazdami. Solange odprowadziła znowu akuszerkę aż na ulicę, wtykając jej w dłoń pięćdziesiąt franków, według umowy.
— Dla czegóż mnie pani już dziś płaci? — spytała zdziwiona. — Przecież będę odwiedzała chorą przez dziewięć dni.
— Cóż to ma do rzeczy? Mogę tak samo zaraz pani trud jej wynagrodzić — bąknęła Solange wymijająco.
— Miałaś pani jakie wiadomości od jej siostrzeńca?
— Przybędzie prawdopodobnie jutro rano.
— Tem lepiej! Przygotowałaś mu pani nielada niespodziankę.
Akuszerka odeszła do siebie, Solange zamknęła za nią bramę na dwa spusty. Wróciła do pokoiku Gabryeli. Młoda
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/133
Ta strona została przepisana.