nie mogę nic dopatrzeć; tak zupełnie, jakbyśmy mieli szukać szpilki na całym łanie pszenicy. Nie trzeba jednak zniechęcać się i tracić nadziei. Im głębszą jest tajemnica, tem ponętniejszem wydaje mi się zadanie, zbadania tejże. Nie mamy dotąd żadnych wskazówek od matki dziecka wykradzionego. Któż wie czy one nas nie naprowadzą na trop tych dwóch łotrów?
— Musieli oni zataić przed nią wszystko, z tą samą przezornością, z jaką ciągle postępowali, aby zatrzeć wszelkie ślady po sobie.
— Prawdopodobnie — mruknął ajent.
— Może zresztą umrzeć ta nieszczęśliwa istota.
— Zapewne.
— Co do mnie... chwilowo przynajmniej... uważam śledztwo za skończone. Napiszę raport w tej sprawie i poszlę go do Paryża.
Morlot skinął głową potakująco, poczem pożegnał urzędnika.
Po drodze, z rękami w kieszeniach, z głową spuszczoną na piersi, dumał głęboko, idąc wolno, krok za krokiem.
— Monogram G. L.... — powtarzał w duchu. Młoda dziewczyna uwiedziona, którą wyłowiono z jakiejś nory paryskiej... Człowiek w średnich latach... brzydki... wydający się... bogatym... najmuje dom za drogie pieniądze... Kobieta tajemnicza ukrywa tam na ustroniu, młodą matkę przez kilka miesięcy, aby jej następnie ukraść dziecko nowo narodzone... Po co? na co? w jakim celu?
Ha! mniejsza o to! Będę szukał, badał, a gdybym co odkrył po latach pięciu, dziesięciu... choćby dwudziestu... jeżeli wtedy jeszcze żyć będę, zawsze to będzie moją zasługą.... Jest niewątpliwem, że obmyślano z góry wykradzenie dziecka... W jakiem celu?... Pytanie olbrzymiej doniosłości! Można nań odpowiedzieć bardzo różnie. Są wmięszani w tę sprawę ludzie bogaci. To jest faktem stwierdzonym. Ubodzy nie byliby się zdobyli na wynajęcie domu w Asnières, płacąc od razu za pół roku tysiąc pięćset franków, nie licząc późniejszych wydatków.
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/156
Ta strona została przepisana.