Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/159

Ta strona została przepisana.

wozu, a konie pomknęły z miejsca galopem, jakby pędziły za niemi wszystkie moce piekielne.
— W jaką stronę powóz odjechał?
— Sądzę, że ku Paryżowi; minąwszy bowiem most, widziałem go toczącego się po gościńcu murowanym.
— Czy ów głos basowy należał do stangreta?
— Zaręczyć nie mogę, ale zdaje mi się, że mówił ktoś siedzący w głębi powozu.
I to ważny szczegół, który muszę zanotować — pomyślał Morlot odchodząc. — Nie wiele co prawda, dowiedziałem się, ale potwierdza się jednak moje pierwotne przypuszczenie, że spisek uknuli ludzie bogaci. Takiemi drobnostkami, zbieranemi tu i owdzie a badanemi i rozbieranemi dokładnie, można w końcu dojść do ważnych odkryć... Nam, ajentom policyjnym, potrzeba zręczności, cierpliwości, wytrwałości i przebiegłości. Nie wiem o ile jest rozwiniętą w tym kierunku moja inteligencja, o tem jednak nie wątpię, że posiadam niezbędną wytrwałość. Nie zabraknie mi również i cierpliwości.
Zadowolony z pochwał oddanych samemu sobie, Morlot poszedł zaciągnąć wiadomości o stanie zdrowia Gabrjeli, przed powrotem do Paryża.

XXII.
Matka nieszczęśliwych.

Nie zabrakło Gabrjeli starań i pielęgnowania najczulszego. Przez cały miesiąc pomimo tego była zawieszoną niejeko, pomiędzy życiem a śmiercią. Lekarz i poczciwa akuszerka, złożyli dowody olbrzymiego poświęcenia przy łożu biednej chorej. Zwalczali chorobę z najwyższą energją i odwagą. Odpoczywali zaledwie tyle, aby nie upaść zupełnie na siłach.
Od pierwszej chwili Gabrjela była przedmiotem szczerej sympatji. Otaczano ją współczuciem najżywszem. Wszyscy życyyli jej wyzdrowienia i pragnęli, aby usiłowania ajentów policyjnych, były uwieńczone skutkiem jak najpomyślniejszym, i aby udało im się odkryć winowajców. Codziennie kilkadziesiąt osób odwiedzało domek ustronny, dowiadując się o zdrowie biednej Gabrjeli.