W liczbie podróżnych, przebywających na statku, przestrzeń z Nowego Jorku do Havru, znajdował się młody Francuz. który sam się przedstawił margrabiom u de Coulange pod nazwiskiem Sosthèn’a de Perny.
— Przybyłem do Nowego Jorku — dodał — dla interesów, ale nie jestem zadowolony z rezultatu mej podróży. Jak pan, panie margrabio, jestem Paryżaninem; nie miałem jeszcze zaszczytu pana spotkać, ale słyszałem o nim bardzo wiele kilka lat temu.
Słowa te przypomniały panu de Coulange przeszłość, o której chciał zapomnieć. To też udał, że ich nie słyszał, i zwrócił rozmowę na inne tory.
Sosthène de Perny rozmawiał wesoło i dowcipnie. Bardzo zręczny, przebiegły, umiejący udawać według okoliczności i okrywać twarz maską obłudników, zdołał w krótkim czasie zająć sobą margrabiego i pozyskać jego zaufanie. Mówił mu o swej siostrze, młodszej od niego, którą kochał szczerze, i o swej matce, którą ubóstwiał, z podziwem i czcią głęboką.
Takie uczucia zanadto się zgadzały ze stanem duszy margrabiego, ażeby nie miały znaleźć odgłosu w jego sercu. Uczuł się głęboko wzruszonym. Sądzić należało, że pan de Perny dosięgnął celu.
Przybywając do Havru, był już przyjacielem margrabiego. Ale to nie wszystko, czego pragnął. Jakaś myśl przyszła mu do głowy i myślał o sposobach uskutecznienia swych zuchwałych planów.
Przez cały miesiąc nie było dnia, w którymby nie przyszedł do pałacu de Coulange. Zdawało się, że żyć nie może bez nowego przyjaciela. Oddawszy się uprzejmie na usługi margrabiego, mając pewien spryt do interesów, mógł mu wyświadczać mnóstwo drobnych przysług.
Wiedząc zrazu tylko, że pan de Coulange nadszarpnął silnie swego majątku, odkrył niebawem z najwyższem zadowoleniem, że szczerby były po większej części naprawione.
Przepędziwszy półczwarta roku na podróżowaniu i chcąc stworzyć sobie nowe życie, margrabia za powrotem do Paryża, znalazł się w zupełnem osamotnieniu. Na razie, Sos-
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/16
Ta strona została przepisana.