Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/171

Ta strona została przepisana.

tak daleką podróż; zmienił jednak plan pierwotny przed trzema dniami, po rozmowie z doktorem Gendron“.
„Co zaszło między nimi? Nie słyszałem, i oni mi się z tem nie zwierzyli; odgadłem to jednak instynktowo. Dla jaśnie pani, zdradzam raz pierwszy w życiu tajemnicę mego pana kochanego“.
„Nie sprowadzi jaśnie pani na wyspę Maderę, chce bowiem mój drogi pan wyjechać temi dniami wprost do Coulange“.
„Zostaję jak zawsze Jaśnie Pani posłusznym i pokornym sługą“

„Firmin Brugelle.“

Po przeczytaniu listu, Matylda załkała i łzy rzęsiste wytrysły z jej oczów. Były to jednak łzy radości, i czoło młodej kobiety nią promieniało. Przycisnęła papier do ust. Posyłała w myśli mężowi, gorący pocałunek.
— Ah! — wykrzyknęła. — Nie skończyły się wprawdzie dla mnie troski i ciężki smutek. — Jeżeli jednak Bóg powraca mi mego Edwarda, i jam żyć powinna!
Gdy uczuła śię nieco spokojniejszą, przemyła oczy zimną wodą przy fontannie, wytryskającej w ogrodzie, i powróciła do zamku.
Zamknęła się natychmiast w swoim pokoju, aby napisać dwa listy. Podziękowała kilku słowami poczciwemu staremu słudze, a drugi list bardzo długi, zaadresowała do męża. Tym razem nie czując nad sobą despotycznej woli matki, mogła łatwo wylać na papier całą miłość swoją dla ukochanego.
Dostrzegła, odczytując list, że ani razu nie wspomniała o dziecku. Dreszcz nią wstrząsnął od głowy aż do stóp.
— Oh! to okropność! — zawołała rozpaczliwie. Po namyśle, zdecydowała się wreszcie dodać w nawiasie:
— Dziecko zupełnie zdrowe.
— A więc — powtarzała w duchu z boleścią niewysłowioną — jestem skazaną i zmuszoną do okłamywania męża na resztę życia! Gdzież się podziała moja duma wrodzona? Czyż pozwoli mi na to własne sumienie? Któż mnie zdoła