ambitnych. Nagle los przekorny strącał go napowrót w nicość, w zależność, w ubóstwo, prawie w błoto! Co za gwałtowny upadek!
Byłby wrócił uradowany ze swojej podróży, gdyby mógł sobie powiedzieć, że załatwiając interesa szwagra i swojej siostry, pracuje dla siebie.
Prócz kilku niezbędnych, prawnych formalności, nie napotkał żadnej przeszkody w odebraniu wspaniałego spadku po księżnie de Chesnel-Tanguy. Sprawa postępowała szybko, dzięki gorliwości zacnego notarjusza, którego nieboszczka mianowała wykonawcą swojej ostatniej woli.
Większa część majątku księżnej, była w ziemi, nieobciążonej żadnemi długami hipotecznemi. Prócz dóbr, było przeszło trzy miljony franków w gotówce złożonych w Banku francuskim. Ta olbrzymia suma urosła z oszczędności, w ciągu kilkudziesięciu lat na wsi zebranych.
Po swoim powrocie, odbył Sosten z matką walną naradę. Postanowili zmienić taktykę na całej linji, starając się pocieszyć i uspokoić nawzajem.
Matylda skompromitowana zamilczeniem całej sprawy, a bardziej jeszcze listami pisanemi w tym czasie do męża została mimowolnie ich wspólniczką. Jej więc nie potrzebowali się wcale obawiać. Przypuściwszy nawet, że dręczyłoby ją dalej sumienie, iż dopuściła do tak niecnego oszukania margrabiego, nie spodziewali się oni u biednej kobiety tak wielkiej odwagi, aby ich wydała przed mężem. Gdyby zresztą oskarżyła o zbrodnię podrzucenia margrabię mu obcego dziecka matkę i brata, co w ich oczach byłoby czemś potwornem, czyż nie musiałaby oskarżyć i siebie o to samo?
Zadecydowali w końcu, tak matka jak i syn, godni pod każdym względem, jedno drugiego, że będą spokojnie wyczekiwali dalszych wypadków, mając się w każdym razie na baczności, czyli mówiąc wyraźniej, gotowi bronić się do upadłego przed każdem grożącem im niebezpieczeństwem.
Upłynął miesiąc. Kończył się październik.
Pewnego poranka około dziesiątej, zadzwoniono u głównej bramy zamkowej. Natychmiast poruszyli się wszyscy
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/173
Ta strona została przepisana.