Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/195

Ta strona została przepisana.

wam rozkazywali. Wy również z każdą prośbą i słusznem żądaniem, macie się udawać do nas dwojga.
Słudzy spojrzeli zdziwieni jeden na drugiego.
— A jeżeli starsza pani nam co przypoleci? — spytał kucharz nieśmiało.
— Pani de Perny ma swoją własną służbę, której może rozkazywać.
— Jaśnie pani — odezwał się stangret — odkąd mam zaszczyt służyć w zamku, jaśnie pan margrabia ani w połowie tak mi nie rozkazuje, jak pan de Perny. Codziennie muszę mu siodłać konia najpiękniejszego, lub zaprzęgać do powozu. Cóż mam mu odpowiedzieć w razie podobnym?
— Że nie masz prawa rozporządzać końmi, ani powozem, bez pozwolenia mego, lub pana margrabiego. Oto wszystko, com wam chciała oznajmić. Teraz wracajcie każdy do waszych zwykłych zatrudnień.
Słudzy wyszli z wyjątkiem starego kamerdynera. Ten zbliżył się do Matyldy, ucałował jej rękę i rzekł głosem drżącym od wzruszenia:
— Dobrze... doskonale im jaśnie pani powiedziała!
— Pochwalasz więc mój zamiar poczciwy Firminie, zajęcia się samej całym domem?
— Czy pochwalam! Od dawna już powinna była jaśnie pani w ten sposób postąpić. Ośmielę się wyznać jaśnie pani, licząc na jej łaskawą wyrozumiałość dla starca, który ją czci i uwielbia... że i tak za długo trwało to jej burmistrzowanie w własnym domu. Nie chcę broń Boże, ubliżyć matce jaśnie pani: gdym ją jednak widział rozkazującą w zamku samowładnie, czułem jak mi wszystka krew uderza do głowy. Wiem, że to do mnie nie należy, i żem nie powinien mięszać się w nie swoje rzeczy; alem nie mniej bolał nad tem okropnie.
Teraz atoli skończyło się wszystko. Jaśnie pani zacznie rządzić na nowo, i spostrzeże rychło, że i najgorszy sługa słucha chętniej rozkazów, których mu udzielają jego prawdziwi panowie i chlebodawcy.
— Będzie to dla mnie zrazu czemś zupełnie nowem i dość trudnem zadaniem — rzekła Matylda. — Liczę jednak