Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/21

Ta strona została przepisana.

— Wiesz dobrze, że jest moim przyjacielem — Sosthène dorzucił.
— Matyldo, czy ci się pan margrabia de Coulange nie podoba — zapytała matka.
— Bynajmniej, moja mamo.
— Do kata, byłem tego pewien — Sosthène wesoło zawołał. — Moja siostrzyczka wie, że młoda dziewczyna powinna się taić ze swemi uczuciami. Ma słuszność, nie mówiąc nam odrazo, że jest nim zachwycona.... Ah! moja panno, pomiędzy twemi przyjaciółkami z pensji niewiele się znajdzie takich, które będą posiadały jak ty, wspaniały pałac w Paryżu, kilka zamków na prowincji i szczęście nazywania się panią margrabiną.
— Mój bracie — odparła Matylda — pałac, zamki, tytuł, to wszystko może zadowolnić uczucie dumy lub pychy; ale w małżeństwie jest coś ważniejszego i większego.
— He! — pani de Perny ledwo na krześle mogła z oburzenia usiedzieć. — W istocie, dziwne wychowanie dzisiejsze panny odbierają: słuchając ich, zdaje się, że się słyszy filozofów.
Młoda dziewczyna zwróciła się do brata, jakby chcąc zapytać: — Cóż tak okropnego powiedziałem?
— Ale pani da Perny nie starała się już ukryć swego zniecierpliwienia, — w ten sposób sprawy nie załatwimy. Matyldo, uprzedziłam cię o żądaniu pana de Coulange, a ty sama oświadczyłaś, mnie i twemu bratu, że ci się on podoba.
— Tak mamo, mówiłam to; lecz...
— Lecz co?
— Nie kocham pana de Coulange — odparła lękliwie młoda dziewczyna.
Pani de Perny zdołała z trudnością pohamować swój gniew.
— E! moja mała, — rzekła twardo, wzruszając ramionami — czy ty wiesz, co to znaczy kochać?
— To prawda — odpowiedziała Matylda niepewnie — nie jestem jeszcze cbznajmiona z tem uczuciem.