Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/217

Ta strona została przepisana.

— Nie powiedziałam ci jeszcze wszystkiego Edwardzie. Uprzedziłam także Sostena, że odtąd potrafisz doskonale rządzić sam naszym majątkiem, skoro szczęśliwie odzyskałeś zdrowie i dawne siły.
— Zapewne, mając w Paryżu mego notarjusza i prawnego zastępcę, a w każdym z moich kluczów, człowieka zaufanego, znającego się na gospodarstwie, nie potrzebuję właściwie nikogo więcej. Jeżeli jednak odbierzemy Sostenowi zatrudnienie, które wymyśliłem dla niego, cóż pocznie z sobą w takim razie?
— To co czynią młodzi ludzie, którzy nie chcą żyć jak pasożyty i być ciężarem tak dla własnej rodziny, jak i dla całego społeczeństwa. Zacznie pracować na serjo. Czemże zajmował się dotąd? Niczem wymyśliłeś posadę, aby mieć pretekst płacenia mu miesięcznie dwuch tysięcy franków. Życzą mu jak najlepiej, postąpiłeś wspaniałomyślnie jak zawsze zresztą, ale oddałeś, pozwól sobie powiedzieć mój drogi jak najgorszą przysługę Sostenowi. Nawykły z dawna do życia próżniaczego, zleniwiał do reszty. Bawił się w wielkiego pana, rządził samowolnie twoim majątkiem, jakby własnym... Dla niego, jak i dla ciebie, chciej mi wierzyć Edwardzie, lepiej będzie, że się temu raz koniec położy. Postawiłeś nas oboje w położeniu z gruntu fałszywem i niemożliwem. Nie potrzebujemy dzięki niebu, niczyjej opieki. Jesteśmy zdaje mi się, w wieku, w którym potrafimy radzić o sobie. Oto powód, dla których nie czekając nawet twojego zezwolenia, rozporządzałam się sama w tej sprawie.
— Podziwiam cię kochana żono! Wspaniale wyglądasz, i tak ożywiona! — wykrzyknął mąż, zachwycony na prawdę jej energją. — Widzisz bo — dodał głosem drżącym z nadmiaru wzruszenia — nie nawykłem słyszeć cię mówiącej tak stanowczo i energicznie, jak w tej chwili.
— Rzeczywiście — odrzuciła z lekkim uśmiechem — przebudzam się nareszcie po nadto długiem uśpieniu.
— A to twoje przebudzenie, podobne do cudownej, promienistej jutrzenki.