Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/226

Ta strona została przepisana.

Znaleźli się i tacy między nimi, którzy zaczynali się domyślać jakiejś rany dotąd niezagojonej w sercu Matyldy. Pytali się więc w głębi ducha:
— Jaką to tajemnicę ukrywa tak starannie przed wszystkimi margrabina de Coulange?

VI.
W Salpétriére.

Skoro pojawiła się w szpitalu dla obłąkanych, Gabryela Liénard wzbudziła żywą sympatję i niezwykłe zainteresowanie się jej nieszczęściem tak w dozorczyniach, lekarzach, jak i wśród całej służby domowej.
Bo też serce krajało się każdemu, patrząc na tę biedaczkę, wychodzącą zaledwie z lat dziecięcych, a już dotkniętą tak straszną niedolą.
Ktokolwiek spojrzał na jej profil, o linjach klasycznie czystych, na twarzyczkę bledziutką wprawdzie, ale tak uroczą, na to piękne wysokie czoło, na oczy czarne, głębokie, jak u jakiej Maury tanki, musiał pomyśleć z westchnieniem:
— Jakaż to była prześliczna dziewczyna przed rokiem, gdy kwitnęła zdrowiem i krasą pierwszej młodości!
W dni kilka dowiedziano się szczegółowo jej smutnej historji. Wtedy podwoiła się jeszcze litość całego otoczenia Gabryeli, i przesadzano się w okazywaniu jej serdecznego współczucia i życzliwości.
We Francji w ogóle chorzy, czy w zwykłych lecznicach, czy też w domu dla obłąkanych, są starannie pielęgnowani, bez różnicy stanu lub majątku. Każdy z nich ma prawo takie same do rad pełnych poświęcenia, najlepszych i najsławniejszych lekarzy specjalistów. I lekarzom wolno jednak mieć więcej sympatji i względów, dla tego lub owego pacjenta, czy pacjentki. To jest kwestja uczucia wrodzonego każdej ludzkiej istocie. Temu niepodobna zapobiedz. Tam bo również jak i gdzieindziej, są chorzy milsi i wzniecający w otoczeniu większą sympatję.