Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/230

Ta strona została przepisana.

Sędzia przerywał jej kiedy-niekiedy, zadając jedno lub kilka pytań, na które odpowiadała jak mogła najdokładniej. Doszła wreszcie do owej pani Trélat, która przedstawiła się jej, ginącej już prawie z nędzy na poddaszu, w Clichy, jako posłana przez bardzo bogatą i miłosierną damę, interesującą się i wspierającą przeważnie biedne, uwiedzione, a później opuszczone dziewczęta, znajdujące się w stanie poważnym, jak Gabryela.
Sędzia siedząc przed stolikiem, zarzuconym papierami, notował skrzętnie, cokolwiek wydało mu się ważniejszem i rzucającem pewne światło na sprawę tak zawikłaną.
Zakończyła nieszczęśliwa opisem strasznego bolu, który jej chwilowo zmysły pomięszał, gdy spostrzegła się samą w domku w Asnière; oszukaną nikczemnie przez kobietę, udającą dla niej tak serdeczną przychylność.
Przypomniała sobie jeszcze i ten szczegół, że obudziwszy się zrana, i nie widząc dziecka przy sobie, ani w kolebce, krzyknęła przerażliwie, i zdawało się jej, że usuwa się pod nią posadzka, a ona leci w jakąś przepasć niezgłębioną. I upadła wtedy rzeczywiście na wznak. Później nie przypominała sobie już więcej.
Przestała mówić. Sędzia dumał nad czemś, z głową opartą na dłoniach. Gabryela pozostała milczącą i nieruchomą, czekając na nowe pytania.
Nad czem tak rozmyślał sędzia?
Usłyszał wprawdzie całą, smutną historię biednej Gabryeli. Odczuł, że powiedziała mu wszystko najszczerzej. Znajdywał jednak, że tego jeszcze za mało. Spodziewał się czegoś więcej, łudził się nadzieją, że wytryśnie nowe światło, z opowiadania biednej, młodej matki, rozpraszając zwycięsko otaczające ich dotąd ciemności. Tajemnica tymczasem pozostała nieprzeniknioną. Zapewne, można było po zeznaniu Gabryeli, rozpocząć na nowo poszukiwania przewidywał jednak z góry sędzia, że będą one tak jak i przedtem, nadaremne.
Podniósł wolno głowę, wpatrując się w Gabryelę, z serdecznem współczuciem: