Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/235

Ta strona została przepisana.

— Czy wolno mi zapytać, co pani zamyślasz czynić dalej?
— Oh! Czyż nie odgadłeś panie dyrektorze? Chcę odszukać mojego syna!
— Biedna matko!
— Muszę wyrwać moją własność z rąk nikczemnych rabusiów — mówiła dalej podniecona coraz bardziej. — Zaledwie dozwolono mi spojrzeć na mego syna i obsypać namiętnemi pocałunkami... Widzę go, jakim był w tej pierwszej chwili, gdy złożono go w moje ramiona. Po długich miesiącach szaleństwa, odnajduję nietkniętą w mojej pamięci, jego cudną, anielską twarzyczkę! Dla czegóż zamknęłam oczy i zasnęłam? Złowrogi śnie! Nie byłoby mi sił zabrakło, ręczę za to; potrafiłabym syna obronić; byłabym drapała i kąsała jak lwica rozjuszona, podłych rabusiów... Spałam niestety!... A syn mój leżał tuż blisko w kolebce, licząc na pomoc macierzyńską.... Spałam!... Jakby matka miała prawo spać!... Spałam a tymczasem ukradziono mi dziecię! A ja zupełnie o tem nie wiedziałam!.... Jestem wprawdzie młodą — szeptała niby sama do siebie — wzięłam jednak rozbrat raz na zawsze ze wszystkiemi ułudami, jak i rozkoszami w tem życiu. Została mi li nadzieja odszukania syna po tym strasznym pogromie! Dla niego wszystkie myśli moje i pragnienia!.... Dla niego wszelka czułość, jaka mi jeszcze w sercu została!... Gdzież on jest, mój syn?... Nie mam o tem najlżejszego wyobrażenia... Nie wiem nawet, czy żyje dotąd... Szepcze mi jednak do duszy jakiś głos tajemny:
— „Nie trać nadziei.... syn twój żyje i odszukasz go w końcu.“ — Paryż co prawda bardzo rozległy; większą jednak od niego jest cała Francja, a jeszcze obszerniejszym świat... Mniejsza o to; będę syna szukała, choćby mi przyszło przepłynąć oceany i dojść do końca świata!.... Bóg jest sędzią dobrym i sprawiedliwym. Poddał mnie ciężkim próbom, kazał cierpieć niesłychane katusze, ale w końcu znowu zliczywszy moje gorzkie łzy i moje męki, powie: