Po ozdrowieniu, spojrzawszy raz pierwszy w źwierciadło, aż krzyknęła Gabryela z wiekiego zdziwienia. Nie mogła rozpoznać sama siebie. Zaigrał na jej bladych ustach uśmiech nieokreślony, i pomyślała:
— Tem lepiej! Nikt z tych, co znali mnie dawniej, nie odszuka w tej twarzy marmurowej, i nie pozna w niej Gabryeli Liénard.
Z tą pewnością, że nie zostanie poznaną, była o wiele mniej zakłopotaną, co się z nią stanie, gdy rzuci się ponownie w wir życia robotniczego. Znajdzie się tak samo obcą w Paryżu, gdy zawitała doń przed laty prosto z domu ojca. To dodawało jej siły, i było jednym więcej bodźcem, aby nie ustawać ani na chwilę, w raz powziętym zamiarze, póki nie osiągnie celu upragnionego. Wolna jak ptak, niekrępowana żadnemi obowiązkami, mogła wychodzić o każdej porze dnia; patrzeć, badać i.... szukać!
Mniej więcej w dwie godziny po wyjeździe Gabryel! z Salpétrière, zgłosił się jakiś mężczyzna, prosząc o rozmowę z samym dyrektorem, lub tegoż zastępcą. Widząc, że odźwierny zamiast okazać się grzecznym i usłużnym, mierzy go wręcz przeciwnie wzrokiem podejrzliwym, wyjął szybko kartę drukowaną, podsuwając ją pod oczy srogiego cerbera. Zmienił natychmiast cerber, postawę zaczepno-odporną; skłonił się przed przybyszem z uszanowaniem, otwierając mu drzwi do obszernej poczekalni. Potem udał się do dyrektora z doniesieniem, że pragnie widzieć się z nim wyższy ajent policyjny.
Za chwilę stanął na progu zawezwany.
— Oznajmiono zapewne panu dyrektorowi — skłonił mu się przybysz — kim jestem?.. Nazwisko moje Morlot.
— Przysyła więc pana dyrektor policji?
— Bynajmniej, panie doktorze.
— Czemże mogę mu służyć?...
— Idzie mi o pannę Gabryelę Liénard...
— Oh!... naprawdę?...
— Dowiedziałem się dopiero dziś rano, że została cudownie uleczoną — z chwilowego szaleństwa, i że ją badał przedwczoraj sędzia śledczy.
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/237
Ta strona została przepisana.