Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/245

Ta strona została przepisana.

czął na nowo śledztwo w tej sprawie, nakazując nam poszukiwania jak najgorliwsze. Jeżeli nie wezmę się natychmiast do dzieła gotowi mnie wyprzedzić, jak już tyle razy inni ajenci. Tego zaś nie życzę sobie wcale. Ta sprawa do mnie należy, i nie powinna dostać się w ręce nikomu innemu. Wiem, że nie zawahaliby się, poczciwi koledzy, skoroby mogli zdmuchnąć mi ją z przed nosa. Nibyto żyjemy zgodnie w przyjaźni i zażyłości, każdy jednak pracuje dla siebie. To tak samo, jak na wyścigach. Ten zyska cel upragniony, kto stanie pierwszy u mety. Ileż razy byłem kotką, wyciągającą kasztany z ognia Biroto’owi, Raclefowi, Caudier’owi i Broussard’owi! Sprzykrzyło mi się to nareszcie. Teraz zabiorę się sam do pracy. Jeżeli nie mam wcale oleju w głowie, jeżelim zupełnie głupi i niedołężny, okaże to przyszłość. Obecnie muszę najprzód zająć się biedną, młodą kobietą. Później dopiero puszczę się na zwiady, aby trafić na trop zbrodniarzów, i wydrzeć im z rąk ofiarę ich kradzieży niegodziwej.
Dochodził Morlot do końca ulicy. Spojrzał na nędzną ruderę, istniejącą jeszcze do dzisiaj. Zatrzymał się przed nią.
— Tam mieszkało jakiś czas biedactwo — szepnął. — Co za nora obrzydła! Wygląda raczej na zbójecką jaskinię, niż na hotel.
Czytelnicy nasi wiedzą, że ów hotel, oprócz wynajmu pokoi, utrzymywał na dole wyszynk wszelkich trunków gorących.
Wszedł Morlot do winiarni. Była to izba dość obszerna, z niskim pułapem, o wiele dłuższa, niż szeroka; okropnie wilgotna, której mury brudne do obrzydzenia, posmarowane ohydnemi bazgrałami, mającemi pretensje udawać malowidła; ukazywały gdzieniegdzie szerokie szpary. Ściskały tu i chwytały za gardło, iście duszące wyziewy z najpodlejszego tytoniu, czosnku, cebuli, sera cuchnącego i kwasu winnego... Stało rzędem wzdłuż sali, kilka stołów zamazanych wszelaką tłustością. Poustawiano przy nich ławki i proste drewniane stołki. Naprzeciw lady sklepowej, odznaczającej się tak samo wstrętnym brudem, stała szafka kredensowa, stoczona do gruntu, drzewnem robactwem. Mieściły się w niej flaszki