gazynie bielizny, na ulicy „Dame“. Udałam się tam natychmiast. Dyrektorka zakładu, zasadziła mnie do stołu z innemi robotnicami, i pracowałam od pierwszej po południu, do siódmej wieczór. Pochwaliła moje szycie, i obiecała przysłać jutro zaraz robotę do domu. Nie wyjdę zatem jutro zrana, czekając na posyłkę.
Zgłoszono się istotnie nazajutrz rano do odźwiernej, z tobołkiem bielizny pokrajanej, wypytując szczegółowo, co to za jedna, i czy można jej zaufać?... Poczciwa kobieta nie mogła się dość nachwalić, ręcząc za nią, jakby za siebie.
Nazajutrz więc zabrała się Gabryela gorliwie do roboty, pod przybranem nazwiskiem „Pani Ludwiki“. Tak się bowiem zapisała u swoich odźwiernych, na karcie meldunkowej.
Morlot rozbijał się tymczasem, szukając jej po wszystkich hotelach na Batignolles.
Miał ją znaleść do trzech dni, tymczasem upływał drugi tydzień na zupełnie daremnych poszukiwaniach. Przetrząsał skrupulatnie zaułki najciaśniejsze.... Nic.... i zawsze nic! Ogarniała go trwoga nieokreślona i wielki niepokój. Czyż będzie zmuszony rozesłać na zwiady innych jeszcze ajentów policyjnych?
Szedł zadumany ponuro, w górę ulicy Clichy, gdy otarła się prawie o niego, kobieta młoda, piękna, ale uderzająco blada. Przypomniał sobie natychmiast pewne uwagi woźnicy, który wywoził Gabryelę z Salpetriére, co do dziwnej bladości, jego pasażerki. Przechodziła rzeczywiście ta, której szukał nadaremnie od tak długiego czasu. Widział ją wprawdzie raz w Asnières, bielszą od śniegu i leżącą jak martwą na podłodze, a później na łóżku, nie mógł jednak jej poznać.
— A gdyby to była ona? — pomyślał. — Ba! — dodał w duchu. — Nic łatwiejszego... Pójdę za nią i dowiem się kim jest.
Przyspieszył kroku, goniąc za bladą kobietą, gdy wtem znikła mu z oczu, w bramie domu na ulicy Kwiatowej.
— Ona, czy nie ona.... pójdę i spytam! — rzekł rezo-
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/261
Ta strona została przepisana.