Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/268

Ta strona została przepisana.

Podała mu rękę:
— Jesteś pan dobrym i szlachetnym — przemówiła głosem mocno wzruszonym. — Teraz wierzę naprawdę, żeś moim najlepszym przyjacielem.
Oczy Morlota zajaśniały radością.
— Te słowa, czynią mnie niewypowiedzianie szczęśliwym panno Gabryelo — ścisnął nawzajem z całem uszanowaniem podaną mu dłoń.
— Tak — zaczął mówić na nowo. — Jestem twoim przyjacielem i potrafię to udowodnić. Licz pani w każdej chwili na moje bezgraniczne poświęcenie. Wiesz teraz, że nie jesteś samą i opuszczoną w Paryżu, że jest ktoś przy twoim boku czuwający troskliwie nad twojem bezpieczeństwem. Zapewne, jestem tylko biednym, nic nie znaczącym w świecie policjantem; potrafię jednak według okoliczności, obronić się przed każdem niebezpieczeństwem. Błagam jedynie o twoje bezwarunkowe zaufanie.
Nie wątpiła dłużej Gabryela w szczerość słów jego. Daremnie jednak szukała przyczyny tak wielkiej ofiarności Morlota dla niej. Jakby odgadł jej myśl tajemną — mówił Morlot dalej:
— Dziwisz się może pani skąd człowiek zupełnie tobie nieznany, taki jak ja biedaczysko, był na tyle śmiałym wmięszać się samowładnie w twoją sprawę, i prosić nawet, żebyś raczyła obdarzyć go nawzajem bodaj odrobiną przyjaźni? Rzecz to nader prosta i zrozumiała: Zobaczyłem pierwszy i zmierzyłem ogrom twojego nieszczęścia. Powziąłem też natychmiast dla ciebie litość bezgraniczną. Z tego współczucia, które wzbudziła we mnie twoja niedola, wypłynęło niezłomne postanowienie, poświęcić się dla ciebie, wspierać i pocieszać w przyszłości... Nie mogę sobie wytłumaczyć inaczej, dlaczego zająłem się tobą i twoją sprawą z taką gorliwością.... Czułem, że potrzebujesz gwałtownie pomocy i podpory. Chciałem więc zostać tem dla ciebie. Strzeliło mi wtedy do głowy: — „Ja sam poświęcę się dla niej; oddam się cały, na jej usługi.“ — Powiedziałem to sobie tam w Asnières, w owym dniu, kiedyś spostrzegła, biedna matko, że ci dziecię ukradziono!