— Jakto! — zawołała Gabryela. — I pan więc byłeś w Asnières, w tym dniu dla mnie najfatalniejszym?
— Byłem zawezwany przez komisarza policji, któremu dano znać o niesłychanej zbrodni, dokonanej na pani. Zastaliśmy cię omdlałą, wszedłszy do pokoiku, w którym mieszkałaś. Ocucono cię później, wpadłaś atoli w silną gorączkę; straciłaś przytomność, majaczyłaś, i komisarz nie mógł wydobyć z ciebie wtedy żadnego zeznania. Był to początek ciężkiej choroby mózgowej i obłędu chwilowego, z którego wyleczono cię w Salpetrière.
— Ileż wspomnień bolesnych! — westchnęła Gabryela.
— Taką więc zobaczyłem panią po raz pierwszy leżącą na podłodze, a później na łóżku; bez kropli krwi w twarzy, jaką jesteś zresztą i teraz, bez ruchu, jakby martwą zupełnie. Przy łóżku stała próżna kolebka, i kilka kobiet lamentowało przy niej, złorzecząc na czem świat stoi, niegodziwym rabusiom. Stoi mi zawsze przed oczami, ten widok opłakany, i nie zapomnę owej chwili do końca mego życia! Ah! gdyby kto wtedy nie był się rozrzewnił, płacząc wraz z tobą, panno Gabryelo, musiałby był chyba mieć kamień w piersi zamiast serca!... Ja to pierwszy zacząłem szukać złoczyńców, którzy ukradli ci syna.
— I dotąd nie znalazłeś pan nikogo? nie natrafiłeś na najlżejszy bodaj ślad po nich? — rzekła głosem stłumionym.
— Zatarli za sobą ślad wszelki po mistrzowsku! A jednak szukałem z całą gorliwością.
— Boże wielki! dla czego zabrali mi syna ci niegodziwcy? Co zrobili z mojem biednem niemowlątkiem?
— Cierpliwości pani! Dowiemy się o tem prędzej, czy później.
— Oby nadszedł dzień ton jak najprędzej!
— Zbrodniarze wpadną w końcu w ręce sprawiedliwości, wierz mi pani. Nieraz, po długiem a bezowocnem szukaniu, natrafia się na nich w chwili, kiedy wcale się nie spodziewamy czegoś podobnego. Nie opowiem pani szczegółowo, ile czyniłem już dotąd zabiegów, aby odkryć winowajców
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/269
Ta strona została przepisana.