Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/27

Ta strona została przepisana.

nie obchodzi, są rzeczy, których wiedzieć nie powinny i o których mówić im jest zawsze niebezpiecznie.
Kiedy margrabia wieczorem sam wychodził, uwiadomiwszy pierwej żonę, że idzie do kasyna lub na inne męskie zebranie, pani de Perny nie omieszkała nigdy uśmiechnąć się złośliwie.
— Mężowie mają mnóstwo pozorów, ażeby opuszczać swoje żony — mówiła Matyldzie. — Kiedy było się światowcem, miało się wiele kochanek. Kilka przyjemnych znajomości pozostaje zawsze. Nigdy nie zrywa się pewnych stosuneczków.
Albo:
— Kilka lat temu pan de Coulange zgrywał się w karty do nitki; nie ma nic straszliwszego niż namiętność do gry. Nie rzadko spotyka się mężów, zapominających o wszystkich swoich obowiązkach wobec zielonego stolika albo przenoszących nad żonę damę pikową lub karową!
Ale zaledwie skończyła mówić, udawała zrozpaczoną tem co powiedziała; słowa wyrwały jej się mimowoli z ust i pragnęła zmniejszyć ich znaczenie; ale wrażenie zostawało, wymierzone uderzenie nie chybiło celu!
Za każdą taką przymówką młoda kobieta czuła, że ostrze stalowe przeszywa na wskróś jej serce.
Łatwo zrozumieć, dlaczego margrabina, nie poszukując bynajmniej towarzystwa matki, unikała starannie każdej z nią rozmowy. Prawda, że pieszczota lub pocałunek męża uspakajały ją niebawem, lejąc jak gdyby balsam na jej zranione serce. Pomimo tego, często miewała chwile smutku i zamykała się w swoim pokoju, ażeby wypłakać się do woli.
Margrabia nie domyślał się tego, co się działo w jego domu.
Pełna szacunku dla matki, Matylda ukrywała mu z największym staraniem swoje niepokoje, przeciwności i ból wewnętrzny. Wstydby jej było skarżyć się przed nim i oskarżać swoją matkę.
Ażeby nie podejrzywał niczego, ukazywała mu zawsze twarz rozjaśnioną, to samo spojrzenie, pełne miłości, ten sam