i rozkoszne. One jedynie były w stanie ożywić jej biedne, zamarłe serce. Przy nich wstępywał w jej duszę błogi spospokój, jakby odradzała się na nowo. Nie mogła wkrótce obejść się bez dzieci, bodaj na jeden dzień. Zajęły miejsce szerokie w jej sercu. Nie potrafiłaby już żyć teraz, nie słysząc ich wesołych krzyków, ich szczebiotania. Musiała patrzeć bodaj z daleka na ich podskoki, zabawy, podziwiać każde z osobna i wszystkie razem, pieszcząc się z nimi wzrokiem przynajmniej. Było to rodzajem manny z nieba dla jej duszy, prawie niezbędnym pokarmem.
Ogród w Palais-Royal nie jest bynajmniej unikatem. Pozakładano mnóstwo podobnych ogrodów w każdej części Paryża, aby dziatwa mogła tam użyć na świeżem powietrzu, w cieniu drzew i w blaskach słonecznych. Tam dzieci rozwijają swoje siły przez rozmaite zabawy, przez gonitwy po cienistych alejach i przez ruchy swobodne.
W każdym z tych ogrodów, mogła zatem Gabryela spotkać się z dziećmi. Dlaczegóż szła tylko do Palais-Royal, do Tuileriów, lub do ogrodu Luksemburgskiego?
Oswoiły się zwolna dzieci, bywające w tych trzech ogrodach z „Bladą panią“. Twarz biała Gabryeli, wzniecała dotąd ich ciekawość; przestały się jednak jej obawiać, nawet przeciwnie, oswajały się i spoufalały z nią coraz bardziej. Zrozumiały, wiedzione dziwnym instynktem, że ta piękna, młoda pani, taka strasznie blada i smutna, musi być bardzo biedną i bardzo nieszczęśliwą. Patrzyła na nich zresztą tak słodko! Spostrzegały często łzy w jej dużych, ciemnych oczach, gdy na nich spoczęły. Odgadły, że nie tylko nie chce im zrobić krzywdy, ale kocha je całem sercem. Jeżeli nie zjawiała się w którym z trzech ogrodów, po trzeciej z południa, szukały i oglądały się za nią niespokojnie po całym ogrodzie, jakby im czegoś brakowało do zupełnej uciechy i dobrej zabawy.
Odzywały się wtedy dzieci najstarsze:
— Szkoda! Dziś już nie przyjdzie nasza „Blada Pani“...
Skoro zaś pojawiała się w jednym z trzech ogrodów, przyjmowała dziatwa Gabryelę okrzykami niesłychanej radości. Zaprzestawano wszelkich zabaw, otaczano ją, wyciągając
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/286
Ta strona została przepisana.