Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/293

Ta strona została przepisana.

Margrabia zajmując się wyłącznie synem, chciał mu wynagrodzić niejako zupełną obojętność Matyldy. Udawał jednak tylko, jakoby córki nie kochał. Był to system z góry powzięty; plan ułożony, którym spodziewał się otworzyć w końcu oczy żony. Zadawał gwałt swemu sercu ojcowskiemu, które wyrywało się do ślicznej dzieweczki. Gdyby Matylda mogła była przeniknąć myśl tajemną margrabiego, jakżeby się była ucieszyła, poznawszy, że w gruncie rzeczy kocha i on najczulej małą Lolę. Umiał jednak margrabia strzedz doskonale swojej tajemnicy wobec żony.
Margrabina nie bywała prawie nigdzie. Zabawy wielkoświatowe, tak ponętne dla innych kobiet, w jej wieku i położeniu, nie miały dlań żadnego uroku. Najmilszem jej zajęciem było pielęgnowanie małej Loli. Badaby była poświęcić córce każdą chwilę w życiu i nie odrywać się wcale od swoich macierzyńskich powinności.
Pomimo, że mąż abonował dla niej loże w trzech głównych teatrach, prawie nigdy się w nich nie pokazywała. Ledwie raz, lub dwa razy na miesiąc, posłuchała opery, i to na usilne prośby męża. Przynosiła również mężowi i tę ofiarę, że brała udział kiedy-niekiedy w jakim wieczorze, dawanym przez kogoś z dobrych znajomych margrabiostwa. Margrabia ubił widzieć żonę ubóstwioną wśród najbardziej wykwintnych i arystokratycznych sfer, świata paryskiego. Rozumiała ta zresztą Matylda, że pomimo jej wielkiego zamiłowania w samotności, stanowisko wysokie jej męża, wymagało koniecznie pewnej ofiary i haraczu, złożonego światu z jej strony. Nie rozszerzali margrabiostwo kółka ścisłego swoich znajomych, # ale i nie zrywali stosunków, z dawnymi przyjaciółmi rodziny margrabiów de Coulange. Była więc zmuszoną Matylda dać na rok kilka objadów i kilka bodaj mniejszych wieczorków tańcujących dla młodzieży połączonych z koncertami, dla osób starszych. Trzeba było również pooddawać kiedy niekiedy wizyty, które składano jej w czwartek, jako w dniu przyjęcia w pałacu Coulange.
— Nie byłaś od miesiąca, kochana Matyldo, u hrabiny de Germont — przemówił raz mąż po drugiem śniadaniu —