mieszkały dwie kobiety. Nie bywały nigdzie i nie przyjmowały nikogo u siebie. Żyły tak zdała od ludzi, że nikt nigdy nie dojrzał młodszej, która miała być siostrzenicą starszej, każącej się nazywać panią Trélat. Dom wynajął na pół roku, jakiś nieznany w Asnières mężczyzna. Dotąd nie ma w tem niczego zajmującego, jak państwo możecie sami osądzić. Każdy żyje, jak mu się podoba, i mogę zaręczyć, że prócz kilku zbyt ciekawych kumoszek, ogół nie interesował się wcale i nie podglądał życia tajemniczego, owych dwóch kobiet. Dnia pewnego wróciła moja służąca z targu, okropnie pomięszana.
— Co ci się stało Gertrudo? — spytałam zdziwiona.
— Ah! proszę pani! — zawołała — to coś przerażającego! — Wykradziono tej nocy, biednej młodej matce niemowlątko, które dopiero-co na świat wydała. Przed domem, na ulicy d’Argenteuil, zbiegło się ze trzysta osób. Niby rewolucja w całem miasteczku! Posłano po komisarza policji i po doktora. Zdaje się, że biedna matka nie przeżyje tego ciosu!
Dnia tego, jak i przez kilka dni następnych, mówiona li o tym dziwnym wypadku w całem mieście. Potrzebowałam jedynie nadsłuchiwać tu i owdzie, aby dowiedzieć się dokładnie o wszystkiem. Oto szczegóły, które wówczas pozbierałam:
Na dzień przedtem, owa pani Trélat, odwidziła miejscową doktorkę, zamawiając ją do siostrzenicy, która może potrzebować lada chwila jej pomocy. Zdaje się, że doktorka była pierwszą obcą osobą w Asnières, która weszła do pokoju młodej kobiety, i zobaczyła ją zblizka. Koniec końców z rana, około dziewiątej, urodził się syn, chłopak zdrów i tęgi jak rzadko, według twierdzenia doktorki, która miała go pierwsza na ręku. Wróciła nazajutrz, ma się rozumieć, aby opatrzeć tak dziecko jak i jego matkę. Zastała furtkę od ogrodu, zamkniętą na klucz, dziwiąc się niezmiernie, że nikt nie odpowiada na jej wołanie i dzwonienie. Usłyszała nagle w głębi domu krzyki rozpaczliwe i serce rozdzierające. Zrozumiała, że musiało tam wydarzyć się jakieś wielkie nieszczęście, a nie
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/298
Ta strona została przepisana.