Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/310

Ta strona została przepisana.

Mąż widział przecież ten pocałunek i nie posiadał się z radości. Na odchodnem przemówiła Matylda pół głosem, tak atoli, że mąż usłyszał jej słowa:
— Przebacz mi moje biedne dziecię. Byłam dla ciebie bardzo niesprawiedliwą. Przebacz i zapomnij o tem co było!
Margrabia nie czekał ani chwili dłużej. Wysunął się cichuteńko, przymykając drzwi za sobą. Zbliżył się na palcach do Gienia ochmistrzyni, i rzekł szeptem:
— Wyjdzie niebawem moja żona.... proszę nie mówić przed nią, żem tu był dziś wieczór....
— Będę milczała jak grób, panie margrabio.
Pan de Coulange wybiegł szybko z pokoju. Po chwili Matylda wzniosła oczy w górę i pomyślała, składając ręce jak do modlitwy:
— A ty, biedna matko, niewinna ofiaro nikczemnych zbrodniarzów, jeżeli przestałaś cierpieć na tym łez padole, i Bóg pozwala twojej duszy krążyć niewidzialnie nad wydartem ci dzieckiem, przyjm moją uroczystą przysięgę, że odtąd nie uczynię niczego, coby mogło zakłócić spokój i szczęście twego syna. Obiecuję nie odtrącać go więcej, a nawet kochać, jeżeli to potrafię! Boże miłosierny! — dodała — pozwól, abym znalazła dość siły i nie patrzyła więcej z gniewem i nienawiścią na biednego sierotę, abym naprawiła ile to będzie w mojej mocy, krzywdę srogą, wyrządzoną jemu i jego matce nieszczęśliwej!
Wpatrzyła się na nowo w śliczną, różową dziecka twarzyczkę:
— Śpij biedaku.... śpij błogo! — szepnęła — i oby twoje obudzenie było zawsze szczęśliwe! Czy żyje, czy umarła i dostała się do nieba, twoja biedna matka! tego najpewniejszego przytułku dla takich, jak ona istot nieszczęśliwych, czuwa ona nad swojem dzieckiem i błaga dlań o Boże błogosławieństwo!
Otarła szybko z łez oczy i wyszła do drugiego pokoju, niosąc lichtarz w ręku. Przemówiła do ochmistrzyni Genia z pewnem pomieszaniem, nie znajdując na razie niczego innego.