Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/315

Ta strona została przepisana.

Dwa pocałunki rozprószyły ją na zawsze. Spodziewam się, że odtąd nic nam już nie zamąci szczęścia i spokoju. Teraz dopiero złączymy się węzłem najściślejszym, nierozerwalnym; mając te same myśli i pragnienia, żyjąc dla naszych dzieci i w naszych dzieciach.
— Tak, dla szczęścia przyszłego naszych dzieci — powtórzyła niby wierne echo, margrabina.
— Czuję to — uśmiechnął się mąż — że Lola będzie zawsze lgnęła więcej do ciebie. Obiecuję ci jednak solennie, nie być nigdy o to zazdrosnym. Niech cię tak samo nie boli i nie dotyka, jeżeli zauważysz, że ja poświęcam więcej czasu naszemu synowi. Chłopiec potrzebuje bardziej męskiego kierunku, dziewczynka zaś należy z prawa do matki, Któż potrafi lepiej wlać w to młode serduszko, wszelkie wzniosłe uczucia, niezbędne u kobiety? Zacząłem już wychowywać Genia, i nie mogę jak tylko pochwalić jego uległość i niezwykło zdolności. Jestem przekonany, że wyrośnie na człowieka dzielnego, pożytecznego dla społeczeństwa, i stanie się godnym w przyszłości, nosić nazwisko margrabiego de Coulange.
Na to już nic nie odpowiedziała margrabina.
— Zdaje się, że pannę de Coulange — zażartował margrabia — nie bardzo zajęła nasza rozmowa. Patrz żonusiu — zniżył głos do szeptu. — Śpi jak najsmaczniej....
— W łwoich ramionach, przy twojem sercu — dodała Matylda, z wyrazem, nie dającym się oddać słowami. Za uboga na to ludzka mowa.
Wzięła ostrożnie Lolę z rąk ojca i odniosła nazad do jej łóżeczka, po podwójnym pocałunku rodziców, złożonym na jej jasnem czole.
— Czy wiesz droga Matyldo, że to już pierwsza po północy? — zauważył mąż, spojrzawszy na zegarek, gdy wróciła po chwili.
— Tylko w cierpieniu wloką się leniwo godziny — odpowiedziała margrabina z słodkim uśmiechem. — W radosnem upojeniu, mkną z szybkością strzały. Nie czekała też na mnie Julka i poszła spać. Dobrze uczyniła.