Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/321

Ta strona została przepisana.

włosku.... który spoczywa w mojej dłoni.... Gdyby mnie nie stało obok Edwarda, podnieśliby natychmiast głowy, z bezczelną zuchwałością. Ah! nie śmiem zastanowić się nad tem, co by uczynili w końcu, była posiąść napowrót majątek, który już uważali nieledwie za swoją własność. Bezkarność ich pierwszej niegodziwości zachęciła by ich do dalszych zbrodni. Padłby ofiarą ich chciwości, mąż mój i moja droga córka!.... Otóż nie! — podniosła głowę ruchem energicznym. — Muszę obmyśleć wszystko naprzód. Chcę uczynić ich na zawsze bezwładnymi i nieszkodliwymi, drżącymi pod nieustanną grozą kary, za zbrodnię popełnioną! Jeżeli za życia postanowiłam nie wyjawić niczego po mojej śmierci, musi mąż mój dowiedzieć się o wszystkiem. Zrozumie wtedy iłem wycierpiała, a ponieważ jest dobry i szlachetny, przebaczy mi winę pomimowolną.... Tak, oto co powinnam uczynić — dodała po namyśle. — Opiszę szczegółowo smutną historję mego życia. Będzie ona niejako moim testamentem. Zacznę pisać moją spowiedź, jeszcze dziś na wieczór. Papier dyskretny, nie zdradzi mnie. Nie zataję przed nim niczego. Opiszę dokładnie moje katusze, bóle, i zniechęcenie rozpaczliwe do życia, które mnie nieraz ogarniało.
Tym sposobem Matylda zadawalniała niejako swoje sumienie, wiecznie udręczone i niespokojne. Zwolna potrafiła zapanować nad okropnym rozstrojem nerwowym. Zbliżyła się do ślicznego biureczka, w stylu Ludwika XIII, otwierając szufladkę, pełną wstążek, kwiatów i koronek. Wsunęła ramię w otwór, pocisnęła sprężynę w głębi, i dostała się w ten sposób do skrytki. Z niej wydobyła nie wielki pakiecik, owinięty w kawałek fularu, i przewiązany na krzyż wstążką. W pakiecie był powijacz i reszta bielizny, w której przywieziono małego Genia, raz pierwszy do zamku w Coulange. Matylda przechowywała te drobiazgi najstaranniej, niby jakie relikwie. Oczy jej zaszły łzami, na widok czepeczka i kaftaniczka, prześlicznie haftowanych i oszytych prawdziwą koroneczką Valencienne.
— Pracowała nad tem biedna matka — szepnęła. — Ileż w tem smaku wytwornego, jak to wszystko misternie