Zanim miał czas Morlot zadać jej nowe pytanie, szepnęła:
— Nie pytaj mnie pan o nic więcej. Jestem niesłychanie zmęczoną.
I rzeczywiście występywały na jej czoło i skronie, grube krople potu:
— Oh! chciałabym się już obudzić — rzekła z cicha głosem przytłumionym: — Cierpię!.... cierpię okropnie!....
Umilkł Morlot, nie śmiąc nawet się ruszyć, przejęty trwogą śmiertelną:
— Zaczekam, póki nie zobaczę jej obudzonej — pomyślał.
Morlot nie był żadnym mędrcem, odebrał jednak pewne wykształcenie i lubił nawet czytać. Najlepiej przypadały mu do gustu — „Causes cilebres“, opisywane w specjalnym dzienniku. Wszak jego rzemiosłem było łapać złoczyńców, dostarczając w ten sposób trybunałowi owej zwierzyny, i tematu do spraw rozgłośnych i wprawiających w zapał, graniczący z szałem częstokroć, ogół paryskiej publiczności. Nie dziw zatem, że interesował się mocno przebiegiem sprawy sensacyjnej i wyrokiem, wydanym na tego, lub owego zbrodniarza, przez „Sąd przysięgłych“. Oprócz tego dziennika, poświęconego sprawom kryminalnym, czytywał namiętnie romanse, a nawet i bajki „Z Tysiąca i Jednej Nocy“.
Jak ogół przeciętnych śmiertelników, Morlot czytał dla przyjemnego zabicia czasu wolnego. Skoro dojrzał na okładce książki tytuł, zwiastujący dzieło naukowe, nawet jej nie otworzył:
— Co mnie po tem — powtarzał w duchu. — Szkoda czasu! i tak nie zrozumiem ani słowa....
Wątpiący i niedowierzający w wielu kwestjach, zajmował się jednak namiętnie wytworami, mniej lub więcej nie podobnemi do rzeczywistości, które zrodziły się w bujnej fantazji poetów i romansopisarzy. Podziwiał naprzykład bajki wszelkie, rozkoszował się niemi, ale nie cierpiał, jeżeli mu ktoś przedstawiał podobne fakta nadprzyrodzone, jako rzeczy
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/333
Ta strona została przepisana.