Skoro ukazała się Gabryela w Tuillerjach, pod Kasztanami, przyjęto ją okrzykami żywej radości:
— Figura woskowa! wołały dzieci naokół zgodnym chórem.
Otoczono niebawem Gabryelę. Rozdawała karmelki i ciastka, składając jednocześnie pocałunki serdeczne na tych jasnych, lub ciemnych główkach, i rumianych okrągłych buziakach. Zdołała zaledwie dobić się do jakiejś ławki próżnej, przez ten tłum, tamujący jej przejście, i usiadła na niej.
Zbliżył się do niej chłopczyk z minką junacką, z usteczkami uśmiechniętemi figlarnie, i z ciemnemi błyszczącemi oczami. Ujął Gabryelę za rękę, i rzekł:
— Widzimy cię tu raz pierwszy tej wiosny, figuro woskowa. Cieszymy się wszyscy z tego, nawet bardzo! Nie zapomniałem dotąd, żeś nam opowiadała cudowne historyjki. Czy nauczyłaś się jakich nowych? Czy będziesz nam tylko powtarzała dawniejsze?
— Umiem i nowe, mój drogi chłopaczku; a posłuchacie zapewne chętnie i niejednej z roku zeszłego.
Dzieci uderzyły w dłonie, nie posiadając się z radości.
— Opowiedz nam historyjkę!... opowiadaj prędko! wołały w niebogłosy.
Zanim Gabryela usta otworzyła, przedarł się przez tłum, zbity w koło niej, chłopczyk kilkuletni, ubrany wytwornie i bogato, ciągnąc za rękę dziewczynkę, młodszą, o jakich dwa lat. Starsi chłopcy i wyżsi od niego, zasłaniali mu Gabryelę, siedzącą na ławce; on zaś ciekawy, jak ogół dzieci w jego wieku, pragnął przypatrzeć się jej z bliska.
Na widok dwojga malców, nieznanych jej zupełnie, i na których spoczęły jej oczy, po raz pierwszy w życiu doznała Gabryela dziwnego wstrząśnienia. Brakło jej tchu w piersi, i serce bić przestało na chwilę. Odetchnęła nareszcie, a serce uderzało teraz gwałtownie, jakby pęknąć miało. Źrenice rozszerzone i pełne blasków fosforycznych, wlepiła w nieznanego jej chłopczyka. Dla niej on jeden istniał obecnie w całym ogrodzie. Nie widziała nawet obok niego dziewczynki, trzymanej za rączkę. W zachwycie nadziemskim, nie mogła dość
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/340
Ta strona została przepisana.