„Skoro tak cię uszczęśliwia możność całowania mnie... całuj mnie jeszcze... jeszcze... tyle, ile sama zechcesz!“....
A ja ściskałam go prawie do uduszenia, z zapałem, z namiętnością. Kiedy niekiedy obdarzyłam pocałunkiem i małą dziewczynkę, ale to z bojaźni, żeby matka nie była zazdrosną, i nie obraziła się, że pieszczę wyłącznie chłopczyka. Tamtę całowałam li ustami, a jego sercem całem!... Wpatrywałam się w niego, niby w obraz cudowny, powtarzając w duchu: — „Ma około siedmiu lat, właśnie byłby w tym wieku mój synek... Czyż wyznać wam wszystko?... Ah! przecież przed wami, nie potrzebuję robić z niczego tajemnicy... Strzeliło mi nagle do głowy, że trzymam w objęciu moje własne dziecko! Omało mi nie wyskoczyło serce do niego! Nigdy jeszcze nie doświadczyłam uczucia tak gwałtownego!...
Po chwili milczenia, przemówiła na nowo głosem zdławionym przez łzy:
— Ułuda... zwodnicza, bolesna ułuda! Stała matka obok niego... wielka dama... margrabina wzięła za rączki synka i córeczkę, i odeszła z nimi ku bramie.... Było więcej dzieci w około, dla mnie jednak przestały istnieć zupełnie.
Patrzyłam na nie niby przez gęstą mgłę, zasłaniającą mi wszystko i wszystkich. Z blasków światła wyszedłszy, zapadłam w pomrok nocny....
Zaczęła płakać po cichu.
— Nie bierz tego tak bardzo do serca, droga Eluniu — prosiła Melanja. Nie pierwszy to raz oddajesz się tej samej zwodniczej ułudzie. Skoro zobaczysz chłopczyka, w wieku twego synka, zdaje ci się, że poznajesz w nim własne dziecię.
— To prawda... nigdy jeszcze jednak, wierz mi Melanjo, nie doświadczyłam tak gwałtownego wstrząśnienia, jak dzisiaj. Cóż chcesz? Nie moja wina, że widzę w każdym chłopczyku mego syna... Mam go bowiem wiecznie przed oczami.
Uśmiechnęła się przez łzy, dodając:
— Wyleczyli mnie na pozór lekarze w Salpetriére. Przypominam sobie wszystko, myślę, zastanawiam się i cierpię.... Został jednak wielki chaos w mojej głowie; roją się po niej
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/346
Ta strona została przepisana.