Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/371

Ta strona została przepisana.

Dowiedział się dnia pewnego, że margrabina de Coulange wydaje za mąż swoją pokojowę. Manewrował tak zręcznie, że potrafił wśrubować siostrze nową pokojowę, zaprzedaną mu z duszą i ciałem. Julka była właśnie narzędziem, jakiego potrzebował, w pałacu Coulange. Umieścił ją był przedtem u pewnej damy, mocno podejrzanej, która była nać wczas Sostetia metresą en titre.
Dzięki znajomościom i stosunkom swojej matki, w sferze arystokratycznej, wystarał się o kilka listów polecających Julkę, z któremi przedstawiła się margrabinie. Przyjęła ją Matylda, bez cienia podejrzenia. Można domyśleć się z łatwością, że nie polecili jej sługi, ani matka, ani jej brat czcigodny.
Julka była bardzo przystojną i rosłą kobietą, około trzydziestki. Oszukały się haniebnie, osoby polecające ją w dobrej wierze. Postępowanie jej było nader lekkomyślne i naganne, a następstwem jej złego prowadzenia przed dwoma laty, była zbrodnia dzieciobójstwa, przez nią popełniona. — „Gdzie nie ma oskarżyciela, nie ma i sądu“ — mówi przysłowie. Na razie więc upiekło się zbrodniarce, i śledztwo nie wykryło, czyje było dziecko nowo narodzone, które znaleziono w miejscu ustępowem. Czyn ten miał jednak świadka naocznego. Był nim Sosten de Perny. Julka przerażona, była na tyle nieostrożną, że napisała do niego nazajutrz list błagający, aby nie gubił nieszczęśliwej sieroty, i nie doniósł o tem, na co patrzał przypadkowo, władzom sądowym. Teraz była w jego mocy, miał bowiem list zbrodniarki w rękach, w którym przyznaje się sama do winy.
Była zdana zupełnie na Sostena łaskę i niełaskę. Panował nad nią samowładnie, narzucając swoje rozkazy. Drżała z trwogi, skoro spojrzał na nią z pod oka. Nie ośmieliła się odmówić mu czegokolwiek i była Sostena sługą, niewolnicą najuleglejszą. Mogła stać się w ręku łotra nikczemnego, strasznem narzędziem, wykonywującem ślepo wszelkie polecenia.
Obecnie ograniczała się jej rola przy margrabinie, do umie-