Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/373

Ta strona została przepisana.

— Były przepełnione. Nie mogłam zmieść miejsca w żadnym.
— Trzeba więc było wziąć doróżkę....
— Zapewne.... tylko że....
— Rozumiem.... jesteś zbyt oszczędna moja panno. Innym razem, obrachuj się lepiej z czasem, i nie każ mi czekać godzinami.
Julka spuściła głowę pokornie za całą odpowiedź.
— Mów-że teraz, z czemżeś przyszła? Co masz mi oznajmić tak ważnego?
— Oto, o czem byłoby za długo donieść panu w liście... Ile razy wychodził pan margrabia z domu wieczorem, pani moja zamykała się w swoim pokoju, pisząc do późnej nocy.
— Listy?
— Nie. Byłam tem niesłychanie zaciekawiona, a nie wolno mi było wejść nie zawołanej, do pokoju pani.... Przez dziurkę od klucza, szczególniej gdy ten tkwi w zamku, tak mało da się zobaczyć. Skoro kończyła pisać, chowała zeszycik pani margrabina, do szufladki w biurku. Nie potrzebuję chyba dodawać, żem nieraz szukała zeszytu przez cały dzień, sprzątając w pokoju. Nie wiedziałam, że jest w biurku skrytka. Choćbym zresztą była się o tem dowiedziała, na nic by się to mnie nie zdało, nie znając sposobu otwierania skrytki. Otóż tam składała co wieczór moja pani, kartki zapisane.
— Koniec końców — zniecierpliwił się Sosten — nie wiesz dotąd, co się znajduje w owym zeszycie?
— Otóż właśnie dowiedziałam się trafem szczęśliwym, pomimo, żem nie dostała do rąk manuskryptu. Moja pani spisała tam rodzaj spowiedzi, czy wyznania czegoś przed mężem, na przypadek swojej śmierci.
Zadrżał Sosten:
— Ejże! i jakże doszło to do twojej wiadomości?
— Zaraz opowiem panu, co zaszło: Przed trzema dniami, moja pani wybiegła nagle z pokoju, słysząc krzyk i płacz swojej córeczki, małej Loli. Zostawiła na stole manuskrypt wraz z listem otwartym obok, który tylko co była skończyła.