Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/375

Ta strona została przepisana.

lange, jest chyba niepoczytalną. Może i ma jaki grzeszek na sumieniu, czując potrzebę wyspowiadania się z niego mężowi, bodaj po śmierci; ale to jeszcze nie powód, żeby wplątywać w tę sprawę i oskarżać o to innych. Śmiać mi się chce z tego na prawdę!
Śmiał się rzeczywiście, ale zgrzytając zębami jednocześnie...
— Mniejsza o to — wtrącił po chwili: — Cieszę się jednak, żem się dowiedział o istnieniu owego manuskryptu.... cennego niesłychanie... Moja pani siostra, zapragnęła opisać swój maleński romansik.... Coś zabawnego.... nawet bardzo zabawnego!.... Margrabina de Coulange bohaterką sensacyjnego dramatu! Ha! ha! ha! spotykają człowieka w życiu niespodzianki, najmniej oczekiwane!
Spytał po chwili:
— Wspominałaś mi o liście....
— Czyś go przeczytała?....
— Pobieżnie tylko....
— Cóż zawierał?
— Był przeznaczony tak samo dla męża, jak i manuskrypt.
— Domyśliłem się tego! — mruknął Sosten.
— O ile pamiętam, były w nim te słowa mniej więcej: Pańska siostra, dręczona przez cały ciąg pożycia z nim, straszną i przygnębiającą tajemnicą, tudzież ponuremi przeczuciami, rychłej i niespodzianej śmierci, nie chce ponieść jej z sobą do grobu.
Owe smutne przeczucia Matyldy, zdawały się odpowiadać wiernem echem, myślom zbrodniczym jej brata. Drgnął pomimowolnie, a z ócz jego strzeliła złowroga błyskawica.
Julka mówiła dalej:
— Dlatego postanowiła pani margrabina powierzyć i zamknąć w tych kartkach, wyznanie wszystkich przebytych katuszy. Na końcu listu dodała, że mąż znajdzie zeszyt w skrytce biurka, po za średnią szufladką, w szkatułce metalowej, wraz z innemi przedmiotami.