— Żadnych... chwilowo.... Wkrótce jednak, nie omieszkam wystawić na próbę twojej gorliwości i.... poświęcenia dla mnie — odrzucił Sosten z naciskiem.
Pożegnał po tych słowach nikczemną donosicielkę. Zamknąwszy drzwi za nią, upadł jak kłoda na fotel najbliższy, i schwycił się oburącz za głowę.
— Lęka się więc śmierci nagłej i przedwczesnej — mruknął głucho. — Przeczuwa coś złego, jakby odgadła moje myśli i chęć pomszczenia się na niej, za krzywdę wyrządzoną bratu rodzonemu.
Dlatego te ostrożności, i chowanie do skrytki manuskryptu. Dobrze wiedzieć o tem wszystkiem. Przygotowuje margrabiemu niespodziankę nie lada! Ha! ha! ha! dalipan! nie źle pomyślane! Na szczęście, ja żyję dotąd; znam to biurko doskonale, i potrafię otworzyć skrytkę.... Wypróżnię szkatułkę zalutowaną, kładnąc ją na dawne miejsce.... Spłatam figiel wyśmienity!... Gdyby miała umrzeć wkrótce.... kochany szwagierek dopiero by się zdziwił, nie zastawszy niczego w owej szkatułce!
Zaśmiał się sucho i dziko.
— Co za kaprys szczególny — mruczał dalej — żeby odkryć wszystko mężowi po jej śmierci, skoro nie chce, czy nie śmie, wyznać mu tego za życia?... Pojmuję... Mnie zawsze, mnie jedynie ma na myśli, i ściga swoją zemstą nieprzebłaganą. Ah! radzę ci pani margrabino, strzeż się! strzeż mego odwetu!
Zastanowił się przez chwilę, tonąc w głębokiej zadumie:
— Tak... tak... — zaczął na nowo — muszę wykraść z biurka ową szkatułkę, i zniszczyć dowody w niej zawarte. Margrabia nie wie o niczem i wiedzieć nie powinien. Ejże! chcesz mnie zgubić kochana siostruniu?.... Ha! potrafię i ja się bronić!
Spojrzał w około wzrokiem rozpłomienionym:
— Nie znasz mnie jeszcze do gruntu pani margrabino — zaśmiał się szatańsko, — Nie obliczyłać następstw złowrogich, i dzikiej namiętności, którą zapaliłaś w mojej duszy, twojem prześladowaniem. Wściekłość moja wybuchnie naraz, jakby
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/379
Ta strona została przepisana.