wieczora do domu w stanie niepoczytalnym, upiwszy się prostym absyntem.
Nie wystarczały już bowiem Sostenowi, upojenia miłosne; potrzebował podniecać zmysły gorącemi trunkami. Wracał teraz najczęściej zataczając się, zupełnie pijany, plącząc językiem i bełkocząc ostatnie słowa, sprośnej piosenki, która była niby echem bezwstydnej, całonocnej hulatyki. Matka musiała wstawać, aby rozebrać wstrętnego opoja, i zaciągnąć na łóżko.
Przeczuwała teraz pani de Perny, że w samym synu, znajdzie srogą karę, za swoją grzeszną uległość i miłość nierozsądną.
Aby nie popsuć sobie sławy wyrobionej pomiędzy paryskiemi kokotkami i nie upaść niżej w ich ocenieniu, Sosten był zmuszony do rozmaitych wybiegów.
Zrazu przechwalając się głośno szwagrem, miljonerem, znajdywał grzecznych i usłużnych lichwiarzy, którzy pożyczali mu bez długich ceregieli. I ci uznali wkrótce, że pożyczyli mu już za wiele, zamykając przed nim kasę, tak samo jak margrabia. Sosten miał długów po same uszy, a żadnego kredytu. Co miał począć dalej?
Zaznajomił się z pewną, mocno podejrzaną, która utrzymywała po prostu szulernię przy ulicy Provence. Został wspólnikiem i kochankiem owej damulki. Gracz zapamiętały, był tam w swoim żywiole. Przegrał w karty, sumy olbrzymie. Postanowił odbić teraz przez grę to, co utracił. Pozbył się on od dawna skrupułów zbytecznych. Był niegdyś naiwnym i niedoświadczonym młokosem; teraz nabywał coraz większej wprawy. Nauczył się robić volty kartami w Djabełku, i w Faraonie, kłuć je nieznacznie szpilkami z odwrotnej strony; jak też nosić w zanadrzu, i podstawiać kości z ołowiem, padające zawsze na najwyższy numer.
Grał, wygrywając prawie zawsze; chyba że sam chciał przegrać kiedy niekiedy, dla zamydlenia oczów współgrającym.
Sosten de Perny, niegodny brat margrabiny de Coulange, został prostym szulerem, oszukującym w grze.
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/383
Ta strona została przepisana.