Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/389

Ta strona została przepisana.

— Wszystko jest prawdą, co tylko mogli ludzie w okolicy Coulange, opowiedzieć o naszej dobrej i świętej pani. Błogosławią setki tej dobroczynność. Spędza w zamku Coulange całe lato z mężem i dziećmi. Jak się to stało, żeś jej pan dotąd nie spotkał?
— Zupełnie naturalnie, panie Pastour. Opuściłem od lat dziesięciu, moje strony rodzinne; a jeżeli odwiedzam krewnych kiedy niekiedy, to nie bawię nigdy dłużej, nad dwa... trzy dni.
— Przed dziesięciu laty, nasz pan był jeszcze kawalerem. Musiałeś pan jednak znać nieboszczkę panią margrabinę, matkę margrabiego?
— Ma się rozumieć. Nazywano i ją powszechnie, opatrznością nieszczęśliwych.
— Młoda nasza pani wstępuje wiernie w ślady nieboszczki.
....A światłość wiekuista!...
— Nie wiem dotąd panie Pastour, w którym roku ożenił się wasz pan?... W Paryżu nikną jednostki, i trudno usłyszeć coś o nich, nawet i o takich wielkich panach, jak margrabia de Coulange.
— Nasz drogi pan ożenił się w roku 1850, wkrótce po powrocie do Francji z długiej podróży. Nie poszedł za przykładem tylu młodych ludzi, którzy szukają przedewszystkiem wielkiego posagu. Wziął pannę Matyldę de Perny, nie mającą ani złamanego szeląga. Posiadała za to cenniejsze przymioty, niż pieniądze: Rozum i serce najszlachetniejsze. W dodatku była i jest dotąd cudownie piękną.
— Rzecz naturalna, że zawdzięczając wszystko mężowi, margrabina musi go bardzo kochać?
— Ubóstwia po prostu! Nie natrafiła i ona na nikogo, któryby nie umiał ocenić jej dostatecznie. Nie wiem, czy mógłby ktokolwiek kochać czulej żonę, niż nasz pan. Prawdziwa para turkaweczek. Są bo też oboje bardzo młodzi. Zresztą to tak przyjemnie kochać jedno drugiego! Ach! nie zawsze byli tak szczęśliwi, jak obecnie.
— Z jakiegoż powodu?