— Jestem uszczęśliwiony panie Pastour, żem miał sposobność poznać ciebie.
— I ja nie mniej cieszę się z zaszczytu poznania pana — odpowiedział starzec z miłym uśmiechem.
— Będę wkrótce w Coulange — dodał Morlot. — Gdybyś chciał mi pan polecić cokolwiek dla kogoś z tamtych stron, sprawiłoby mi to prawdziwą przyjemność.
— I owszem.... skorzystam z twojej uprzejmości, panie Morlot. Jeżelibyś widział ogrodnika w zamku Burela, lub jego poczciwą żoneczkę, racz im powiedzieć, że kłania im się stary Pastour; żeśmy zdrowi oboje, z łaski naszych państwa, dobrze nam się powodzi, i zawsze o nich pamiętamy, jako o naszych serdecznych przyjaciołach.
— Nie omieszkam oświadczyć im tego co do słowa. Do zobaczenia, panie Pastour.
Na progu mleczarni zatrzymał się Morlot przez chwilę, zapatrzony w wspaniały pałac margrabiów de Coulange. Z ócz jego strzeliły błyskawice, i odszedł zwolna, szepcząc głucho:
— Przysiągłem.... i muszę przeniknąć tajemnicę pani margrabiny.
Udał się stąd prosto na policję, zapowiadając przełożonym, że musi wyjechać z Paryża na kilka dni. Zaczęto badać go na tym punkcie.
— Idzie o sprawę mocno zadawnioną — odpowiedział wymijająco. — Ponieważ mogę mylić się i tym razem w moich poszlakach, nie powiem niczego, aż gdy powrócę z czemś pewnem i popartem namacalnemi dowodami.
Ponieważ pragnął należeć sam do siebie, bodaj na dni kilka, Morlot pokierował wszystkiem mądrze i przezornie.
— Lękam się istotnie omyłki — pomyślał — ale gdybym nawet uzyskał ową pewność niezbitą, nie zwierzę się z nią przed nikim. Skoro nie wzywam nikogo na pomoc, co zdziałam, zdziałam na własną rękę i odpowiedzialność.... rozważywszy wszystko należycie.
Wrócił do domu około południa. Czekała nań żona z drugiem śniadaniem.
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/397
Ta strona została przepisana.