stnego, z sztucznemi wykrętasami u dołu. Spojrzał Morlot raz jeszcze na datę, jakby w obawie pomyłki. Rok 1853 i dzień 20 sierpnia, palił mu wzrok, jakby litery stały całe w ogniu. Zamknął księgę. W chwilę później, doszedł i wieśniak do ostatniej strony w księdze. Widząc, że Morlot stoi w oknie, z ramionami skrzyżowanemi na piersiach, spytał:
— Znalazłeś kuzynie?
— Ja?... ocknął się nagle Morlot z głębokiej zadumy. — Niczego nie znalazłem.... a ty Piotrze?
— W tym przeciągu czasu, nikt z chłopców urodzonych w Coulange, nie opuścił gminy na zawsze.
— Prawdą jest więc to, com przypuszczał — bąknął ajent.
— Cóż takiego kuzynie?
— Że ten hultaj zmyślił i nazwisko i miejsce urodzenia. Nie pochodzi on widocznie z Coulange.
— Rad jestem temu.... nawet bardzo! — wtrącił wieśniak. — Taki łotr, nie przyniósłby wcale zaszczytu naszej gminie.
Morlot ułożył nazad na półce księgi podług numerów.
— Nie mamy tu co dłużej robić kuzynie — rzekł. — Wracajmy zatem do domu.
— A i owszem... chodźmy.
— Może spyta cię nauczyciel — kochany Piotrze. — Morlot zauważył, żeśmy znaleźli to, czegośmy szukali. Powiedz mu, żeśmy chcieli po prostu spojrzeć na metrykę twojej córki, a mojej pochrzestnicy. W ten sposób będzie zadowolony, że nie trudził się przynajmniej nadaremnie.
— Doskonale! Jaki to z ciebie łepak kuzynku!... Mnie by nic podobnego nie strzeliło do głowy....
Stało się rzeczywiście, jak Morlot przewidywał. Na zapytanie nauczyciela, czy są zadowoleni, odpowiedział mu wieśniak tak, jak byli ułożyli pomiędzy sobą.
— Udało mi się wybornie zamydlić oczy Piotrowi — pomyślał Morlot. — Nikt ani przypuści pocom właściwie przybył do Coulange.
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/402
Ta strona została przepisana.