Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/46

Ta strona została przepisana.

Na widok matki doznała gwałtownego wzruszenia; zatrzymała się na środku pokoju, czując, jak krew ścina jej się w żyłach.
Z drugiej strony, pani de Perny przeraziła się tem nagłem zjawieniem się córki. Prędko jednak odzyskała przytomność. Domyśliwszy się, w jakim zamiarze margrabina przychodzi do męża, zrozumiała, że, ażeby stawić śmiało czoło niebezpieczeństwu, trzeba użyć jednego tylko sposobu. Mogła ocalić się tylko przytomnością umysłu i zuchwalstwem.
— Kochana Matyldo — odezwała się pieszczotliwym głosem — mąż twój wie już o wszystkiem. Przed chwilą oznajmiłam mu, że masz zostać matką, i naturalnie, podziela naszą radość. Uczyniłaś go bardzo szczęśliwym!
— Tak, bardzo szczęśliwym! — powtórzył margrabia.
Młoda kobieta chwiała się na nogach. Chciała przemówić, usta poruszyły się, ale żaden głos nie wydobył się ze ściśniętego gardła.
— No, no, Matyldo nie trzeba się tak rumienić. Przy tych słowach matka zmiażdżyła ją spojrzeniem, którego wpływ dobrze znała.
Młoda kobieta była blada jak ściana.
Tymczasem margrabia zdołał się podnieść — czego nie mógł robić bez pomocy już od dwóch tygodni.
Postąpił naprzód kilka kroków, z otwartemi ramionami.
— Matyldo, moje dziecko rzekł uściskaj mnie.
Margrabina nie byłaby może uczyniła zadość temu wezwaniu, gdyby pani de Perny nie popchnęła jej w objęcia męża.
Margrabia przycisnął ją mocno do piersi.
— A zatem — zaczął — będziemy mieli dziecko, małą istotkę do ubóstwiania... Moje serce, zdaje mi się, że dopiero teraz widzę, jak cię kocham. Teraz, jestem pewny już, że żyć będę. Czuję się nawet mocniejszym; widziałaś przecie, powstałem sam i trzymam się na nogach.... Ta radość, to szczęście, którego się tak mało spodziewałem!
Pani de Perny przytknęła mu chustkę do oczu.