Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/48

Ta strona została przepisana.

— Proszę cię nie żądaj tego Matyldo — przerwał jej mąż. — Powiększyłabyś jedynie twoim uporem smutek przejmujący mnie i tak do głębi serca, na myśl o rozłączeniu z tobą. Będzie mi jedynie towarzyszył Firmin w podróży.
Margrabina spojrzała z trwogą na matkę i opuściła głowę na piersi. Pani de Perny tryumfowała na całej linji.
— Czy nie czujesz się zbyt znużonym panie margrabio? — wtrąciła.
— Ależ bynajmniej, zaręczam.
— Polecono panu mówić jak najmniej.
Ujęła córkę pod ramię, zmuszając ją do wstania.
— Pójdźmy Matyldo — rzekła czule:
— Nie zapominajmy o tem dłużej, że spokój zupełny, jest nakazany bezwarunkowo twojemu mężowi....
Zanim margrabina zdołała słowo bodaj wypowiedzieć, uprowadziła ją z pokoju chorego prawie przemocą.
— Moja córko — pani de Perny zmieniła nagle ton słodziutki, i przybrała minę surową — wiesz czego oczekujemy od ciebie, ja i twój brat. Przed chwilą miałaś ochotę zadać mi kłam wobec margrabiego. Nie dziękuję ci, żeś nie wypowiedziała owych słów. potępiających mnie, bo tylko brak odwagi zamknął ci usta. Dobrześ uczyniła litując się nad twoim mężem! Jak ci to sam zapowiedział, odjedzie jutro.... pojutrze.... Któż wie? — mówiła dalej kładąc umyślnie nacisk na każde słowo — czy nie odszuka rzeczywiście, tak, jak się tego spodziewa, sił i zdrowia, pod ciepłemi promieniami słońca na południu. W chwili obecnej życie jego spoczywa w twojej dłoni. Jeżeli nie będziesz milczała, jeżeli wzniecisz w jego duszy, bodaj cień powątpiewania, zabijesz go niezawodnie! Oto com ci chciała powiedzieć.
Zostawiła córkę w jej pokoju sypialnym. biegnąc czemprędzej do syna.
— Oczy twoje mówią mi wyraźnie: mamo — syn zawołał spojrzawszy na nią — że ci się powiodło doskonale.
— Lepiej, niż się nawet spodziewałam. Margrabia uradowany, jest w siódmem niebie. Tego tylko było potrzeba,