Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/528

Ta strona została przepisana.

mimowolnie biedną Gabryelę, otwierając drzwi od jej więzienia?... Na imię mu Juljusz.... To coś znaczy.... Ale jak tu się domyśleć nazwiska, z pierwszych dwóch liter V....i... z początkiem niby m.... niby n.... a może nawet u.... Na adresie: 18, ulica Świętego.... Jakiego świętego? Jest ich tylu po ulicach w Paryżu, że ledwie by się zmieścili w kalendarzu. Mam wprawdzie numer domu...., zawsze bodaj coś.... Ileż jednak trzeba będzie zwiedzić ulic ze świętymi, i domów pod numerem ośmnastym, zanim znajdzie się ptaszka? Daj go katu! wcale nie łatwe zadanie! Istna próba cierpliwości! Łotr nie wpadnie nam w ręce odrazu!
Morlot schował świstek najstaranniej do pularesu.
— Zajmiemy się niebawem jegomością Juljuszem Vin.... mruknął Morlot z cicha i poszedł dalej.
Doszedł do domu, który zauważył z daleka, jak prawie ogół willi, zbudowanych po za murami Paryża, i ten dom był otoczony drzewami. Furtka ogrodowa stała otworem. Prowadziła aleją lipową do domu, przed którym rozścielał się piękny, wzorzysty kobierzec kwiatowy. Ganek na słupach kamiennych, owijało gęstemi splotami dzikie wino i wonne clematis.
— Mieszka tu widocznie wielki miłośnik kwiatów — pomyślał Morlot. Widząc przed sobą bramę otwartą, nie zapowiedział się zadzwonieniem, tylko szedł prosto przed siebie i znalazł się wkrótce przed siwym staruszkiem, polewającym starannie swoje klomby kwiatowe. Ukłonił mu się, przepraszając, że wszedł tak bez ceremonji do cudzego ogrodu:
— Ta cała realność jest zapewne pańską własnością? — spytał Morlot.
— Nie inaczej. Czem mogę panu służyć?
— Mógłbyś pan może dostarczyć mi potrzebnego wielce objaśnienia. Czy nie wiadomo ci przypadkiem, do kogo należy ta tam rudera, na pół rozwalona?
— Lokator tego domu powinienby wiedzieć o tem lepiej odemnie — odpowiedział staruszek wymijająco.
— Zapewne.... trzebaby na to jednak znaleść w całym domu, bodaj jedną żywą duszę. Tymczasem dom jest zupełnie pusty.