zwisko i rodzaj zatrudnienia owego jegomości. Nazywa się Joblot. Ma przytem magazyn z meblami i rozmaitemi innemi starzyznami, przy ulicy Bretanji.... Numeru domu, w którym znajduje się magazyn, nie pamiętam.
— Nic nie szkodzi. Znajdę z łatwością magazyn, według wskazówek, danych mi przez pana szanownego. Bądź co bądź, ów Joblot zaniedbuje swój dom niesłychanie.
— Chcąc ruderę odnowić, trzebaby włożyć w nią znaczny kapitał — rzekł staruszek. — To go odstraszyło prawdopodobnie od wszelkich naprawek.
— Zanim zaś rudera rozsypie się w gruzy — Morlot zauważył — wynajmuje ją pierwszemu lepszemu.
— Gdy posiada się dom na tem pustkowiu — wtrącił staruszek — jest się zmuszonym mieszkać w nim samemu. Tak właśnie ja robię.
Morlot pożegnał serdecznie staruszka i odszedł.
— Ten zacny człowiek pomyślał — dał mi objaśnienie nader drogocenne. Powinno się iść zawsze za pierwszem natchnieniem.
....Ten Joblot djabelnie mi podejrzany, z całą swoją starzyzną! No, no! mogę śmiało powiedzieć, żem dnia dzisiejszego nie stracił, a nawet porobiłem w ciągu niego ważne odkrycia na przyszłość.
Wrócił najkrótszą drożyną, wydeptaną przez ogrodników, niosących i wiozących na targ do Paryża, kwiaty i jarzyny. Słońce zachodziło; pragnął więc znaleść się jak najprędzej w domku poczciwych wieśniaków, gdzie zostawił żonę obok łóżka Gabryeli.
Śmierć nagłą pani de Perny, opisano szczegółowo w rubryce „Wypadków nadzwyczajnych“, w jednym z dzienników wieczornych. Nazajutrz powtórzyły wszystkie inne dzienniki sensacyjną wiadomość, jako fatalny przypadek.
Morlot czytał o tem w Constitutionellu. Ów dziennik kończył doniesienie temi słowami w nawiasie: