„Ceremonja pogrzebowa odbędzie się jutro. Wyniesienie zwłok nastąpi o jedenastej przed południem, z domu żałoby przy ulicy Ternes“.
— Czytaj! — Morlot podał żonie dziennik, wskazując palcem ów ustęp.
— Istny wyrok Boskiej sprawiedliwości! — rzekła Melanja po przeczytaniu krótkiego sprawozdaniania, z nieszczęsnego wypadku, według słów samej nieboszczki.
Nazajutrz Morlot zjawił się w domu żałoby już o dziesiątej rano. Chciał należeć do orszaku pogrzebowego. Nie mógł pominąć tak dobrej sposobności, przypatrzenia się Sostenowi de Perny, margrabiostwu de Coulange, a może nawet i ich dzieciom.
Słudzy przysłani wraz z paradnym karawanem, ustawili właśnie trumnę na wysokim katafalku, wśród świec jarzących. Dwie zakonnice, po dwóch stronach katafalku, mruczały z cicha „Psalmy Pokutne“. Kilka kobiet klęczących tu i owdzie, udawały, że się modlą. Pokropiwszy zwyczajem francuskim trumnę wodą święconą, Morlot wszedł do ogródka, gdzie zastał już do dwudziestu osób. Kilku mężczyzn, tworząc oddzielną grupę przed pawilonem, rozmawiali o czemś nader żywo. Beszta obecnych przechadzała się w milczeniu, wzdłuż alei.
O kilka kroków od rozmawiających, stał mężczyzna młody, wzrostu słusznego, oparty plecami o drzewo. Z głową spuszczoną, wlepił wzrok w ziemię, zdając się głęboko zamyślonym, czy też mocno czemś przygnębionym. Morlot zauważył jego trupią bladość; w wzroku zaś ponurym, niepokój gorączkowy, nad którym nie był w stanie zapanować.
Ajent nie widział w życiu Sostena de Perny, a jednak odgadł, że to on być musi, na pierwszy rzut oka. Zaczął go teraz badać jeszcze ściślej. Wyczytał w jego twarzy pozieleniałej, więcej strachu niż bólu. Co chwila wstrząsały nim dreszcze, a całe ciało drgało konwulsyjnie kiedy niekiedy.
Nie, Morlot nie mylił się. Przed nim był raczej obraz trwogi śmiertelnej, niż smutku.
— Dziwna rzecz — pomyślał ajent — wygląda zupełnie na złoczyńcę, który tylko co popełnił zbrodnię.
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/531
Ta strona została przepisana.